wtorek, 26 maja 2015

19. Who are you and what do you want? + NOTKA DOTYCZĄCA ROZDZIAŁÓW

Schowałam się za jakimś drewnianym, wielkim pudłem. Strzały  nie ustawały. Miałam zamiar chwilę poczekać aż skończy się im amunicja. Po chwili namysłu uznałam, że to zły pomysł, bo chuj wie ile oni tego mają.
Wychyliłam się lekko i strzeliłam dwa razy w jednego faceta. Padł na ziemię i zaczął się powoli wykrwawiać, ponieważ trafiłam go w brzuch.
Omal sama nie dostałam w ramię. Szukałam wzrokiem osobę, która chciała to zrobić. Wszyscy faceci byli skupieni na osobie, która mnie wyciągnęła z tej przeklętej piwnicy.
Swoją drogą był przystojny. Miał ciemniejszą karnację, kruczoczarne włosy postawione do góry i kilkudniowy zarost. Ale wracając...
Zatrzymałam się na zgrabnej blondynce, która patrzyła na mnie z wycelowaną bonią. Gdy zauważyła, że widzą ją, uśmiechnęła się zwycięsko i poszła do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Zerwałam się ze swojego dotychczasowego schronu i pobiegłam do miejsca, gdzie powinna się znajdować.
Biegłam uważając na kule. Słyszałam jak wołał mnie 'mój wybawca', ale nie reagowałam. Suka musi wiedzieć, że ze mną się nie zadziera.
Wpadłam do pomieszczenia jak wariatka. Weszłam w głąb pokoju, a za mną drzwi się zamknęły, a światło zaświeciło się. Obróciłam się w stronę wyjścia, przy którym stała osoba, którą poszukiwałam.
- Proszę, proszę, proszę... - zaczęła. - Rosalie Rebecca Martin we własnej osobie.
Skąd ona mnie zna? Nigdy nie podaję swojego pełnego imienia, a już nie mówię o drugim...
- Jak tam Chris i Amelia? Dawno chyba z nimi nie rozmawiałaś.
Ta baba co raz bardziej mnie zadziwiała.
Po pierwsze: z jakiej jebanej racji ona zna moje dane?!
Po drugie: ona mnie śledzi? Pierdolony stalker...
Ale jedno muszę przyznać... dawno nie rozmawiałam ani nie pisałam z nimi.
- Kim jesteś i czego chcesz? - warknęłam.
Kobieta popatrzyła na mnie z politowaniem.
Wyglądała na 25 latkę. Miała blond włosy sięgające do ramion. Usta pomalowane były czerwoną szminką, a na oczach widniał smokey eye. Ubrana była w czarny, skórzany kombinezon, który opinał jej biust i pupę.
- Kim jestem? Dowiesz się w swoim czasie, ta samo jak czego chcę. Chociaż nie... Chcę Harry'ego.
Wybuchłam śmiechem. Chce Harry'ego? Niech sobie go bierze!
- Proszę bardzo, droga wolna - prychnęłam.
- Aż tak jest Ci obojętny? - uniosła zdziwiona jedną brew.

***

- Ostatni raz mówię! Spierdalaj! - krzyknęłam do niej.
Ten wredny uśmieszek nie schodził z jej twarzy. Patrzyła na mnie z wyższością.
Celowałam w nią bronią, a ona nic sobie z tego nie robi. Stała i patrzyła się. Tak po prostu.
- On mnie nie kocha i dobrze o tym wiesz! - dodałam.
Nienawidzę miłości. Nienawidzę kłamstw. A ona to aktualnie robi. A fakt, że czasem nie potrafię zapanować nad złością nie pomaga.
Wszyscy się dziwią dlaczego nie wierzę w miłość.Otóż odpowiedź jest prosta - miłość to jedno wielkie gówno. Wystarczy, że się zakochasz, a twoje życie może runąć poprzez nieodwzajemnione uczucie. To chore.
- Nie widzisz jak on na Ciebie patrzy? - odezwała się.
Wszystkie strzały ucichły. Tak jakby to wszystko było przygotowane. Jakby wiedzieli, że ja będę tutaj z nią gadać. Jakby teraz wszyscy podsłuchiwali.
- On Cię kocha.
Miałam dość. Strzeliłam jej pod nogi.
- Chuj Ci w dupę! - krzyknęłam i wyszłam z tego pomieszczenia.
Na podłodze były trupy. Wszędzie.
- Harry!? - wydarłam się.
Zaczęłam się rozglądać za jakąś znajomą twarzą. Nikogo tutaj żywego nie było. Ruszyłam przed siebie. Chodziłam i krzyczałam imię Stylesa mając nadzieję, że ktoś się odezwie.
- Rose?! - usłyszałam.
Głos nie należał do Hazzy, ale tak czy siak poszłam w stronę, z której dochodził dźwięk.
To co ujrzałam było straszne.


~*~
W końcu udało mi się dokończyć rozdział! Męczyłam się z nim ponad miesiąc ;_;
Przepraszam, że tak dłgo czekaliście, ale:
1. Brak weny
2. Mam dużo nauki
3. Będę się przeprowadzać, więc jest ogromne zamieszanie.
Postaram się poprawić, ale sami widzicie... Staram się o czerwony pasek na świadectwie i jeszcze namawiam rodziców na koncert Tygi :/
A co do komentarzy pod ostatnim rozdziałem... 11? Troszkę mało...