wtorek, 11 sierpnia 2015

Epilog.

W niedzielę wraz z Chrisem i Amelią wyjechaliśmy w długą podróż. Przeprowadzaliśmy się do Miami. Nie chciałam być blisko Stylesa, dlatego wybraliśmy akurat te miejsce.
Adam nie był zbyt zadowolony tym, że wyjeżdżam, ale powiedziałam mu, że jak tylko będę mieć czas to odwiedzę go na dłuższy czas.Mieszkania w L.A. nie miałam zamiaru sprzedawać, więc będę miała się gdzie zatrzymać.
Nie chciałam żyć jego odrzuceniem, więc... po prostu starałam się o nim zapomnieć. Płakałam w nocy przez niego.

Miłość cholernie boli.

Postanowiłam, że na prawdę z tym skończę. Żyję jak wcześniej. Imprezuję, ścigam się i uprawiam seks bez zobowiązań.
Teraz każdy jest szczęśliwy.



~*~

Krótki epilog, bo nie miałam pomysłu na niego :)

Zapraszam na drugą część!
Too late to turn back

Dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną przez te wszystkie miesiące i wytrzymywali z moimi rozdziałami, które nie pojawiały się często hah. Kocham Was ludzie <3

Liczę na Wasze komentarze tutaj, jak i pod prologiem drugiej części :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

22. I heard...

Ważna sprawa na dole! Proszę  Twoją opinię :)

Nie wierzyłam własnym oczom. On patrzył na mnie swoimi zielonymi tęczówkami z leniwym uśmiechem na twarzy.
- Harry... - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Wstałam i delikatnie go przytuliłam nie chcą sprawić mu bólu.
- Nic ci nie jest? - zapytałam po chwili. - Nic cię nie boli? Jezu, muszę powiadomić lekarza! 
Odsunęłam się od niego, gdy usłyszałam chichot.
- Rose, spokojnie. Czuję się dobrze - zapewnił mnie.
Nie wystarczyło mi to. Musiałam się dowiedzieć czy aby na pewno nic mu nie jest, dlatego poszłam bo doktora, wcześniej rzucając mu, żeby nigdzie się nie ruszał, na co mi odpowiedział, że nawet jakby chciał to nie może. Wywróciłam oczami i szybkim krokiem poszłam do gabinetu doktora Thomaza.
- Harry się obudził! - krzyknęłam na wejściu.
Mężczyzna podniósł swój wzrok znad papierów i spojrzał na mnie. Nic nie mówiąc wziął kartę Harry'ego i jakieś swoje przyrządy. Wstał i wyszedł z gabinetu, wcześniej przytrzymując mi drzwi, abym pierwsza opuściła pomieszczenie.

***

- Wydaje mi się, panie Styles, że jest pan w pewien sposób zdrowy i zregenerowany, ale da pewności trzy dni przytrzymam pana - lekarz zakończył swoją diagnozę.
Trzymałam się z daleka. Byłam tylko obserwatorem. Usłyszałam co chciałam, więc byłam zadowolona.
- Do widzenia - mężczyzna się pożegnał i wyszedł.
Patrzyłam tępo w okno przed sobą. Na dworze była straszna ulewa.
- Rose... - zaczął.
Nie spojrzałam na niego. Rzuciłam tylko krótkie 'yhm', aby wiedział, że go słucham.
- Słyszałem jak... jak mówiłaś do mnie. Od pierwszego dnia. Pamiętam nawet jak wrzeszczałaś na Zayna w samochodzie - parsknął śmiechem. - Czułem jakbym był tylko obecny tam duchem. Słyszałem twój płacz. Słyszałem jak wychodzisz z sali. Tak samo słyszałem jak kłóciłaś się z pielęgniarkami.
Dla mnie było to niemożliwe. Facet, który leżał w śpiączce wszystko słyszał.
- Czyli jak powiedziałam do Ciebie, że... - ucięłam.
- Tak. I też mam coś ci do powiedzenia... - usiadł. - Jesteś piękna, Rose. Mądra i potrafisz sobie poradzić w każdej sytuacji, ale... Ja się nie nadaję. Jesteś dla mnie bardzo bliska, ale ja nie wiem co do ciebie czuję. Raczej to nie jest miłość.
Tymi słowami zabij mnie. 
Nie wiedziałam co mam robić.
Po prostu siedział tam i płakałam.
Harry coś do mnie mówił, ale ja nie słuchałam. Byłam załamana.Moje uczucie były mieszane. Raz smutek, raz złość. 
W końcu się pozbierałam i wyszłam. Opuściłam budynek szpitala. Nie zważając na deszcz, ruszyłam w kierunku domu. W między czasie zadzwoniłam do Adama, mówiąc mu, iż wracam. Tak samo zrobiłam dzwoniąc do Chrisa. Oboje byli zdziwieni, ale nie pytali.
Gdy weszłam do środka zobaczyłam chłopaków. Byli zdziwieni czemu tu jestem. Pytali czy wszytko okej. Nie odpowiadałam tylko powiedziałam:
- Skurwiel się obudził.
Następnie poszłam górę się pakować. Gdy przeszłam obok seks-pokoiku uśmiechnęłam się.

Nadal się nie dowiedział kto tu mieszkał.

Ale teraz to i tak nie istotne. Za 13 godzin mam statek. Nie mam zamiaru tutaj spać. Wpakowałam swoje rzeczy do Nissana. Nie wiedziałam jak on się tutaj znalazł, ponieważ zostawiłam go obok boiska do koszykówki, gdy mnie porywali.
Wsiadłam do samochodu i zostawiłam to wszystko za sobą.


~*~

Pomyślałam, że jednak wstawię, chociaż nie było 15 komentarzy. Uznałam, że należy się Wam po takiej przerwie :)

Kto się spodziewał takiego obrotu spraw?

Chcę powiedzieć, że został TYLKO epilog i koniec pierwszej części :) Nie wiem kiedy zacznę drugą część ale mam do Was pytanie....

Kiedyś na innym koncie pisałam ff z Harrym też o samochodach, ale było inne niż te. Chcę do tego wrócić, ale nie wiem czy by ktoś to czytał :)
Tutaj macie stary zwiastun ;)



Link macie tutaj - Speedvile 

Zaczęłabym pisać wszystko od nowa ( mam na myśli rozdziały ) 


Liczę na Wasze komentarze co do rozdziału! :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

21. All day, all night.

Siedziałam przy nim cały czas. Nie odchodziłam od niego praktycznie. Chciałam być pierwszą osobą którą zobaczy po obudzeniu się.
Było mi ciężko. Bardzo chciałam żeby obudził się właśnie w tym momencie, ale to nie było możliwe. Lekarze nie mówili nic takiego, co było by przełomem.
Raz dziennie przyjeżdżają chłopaki i sprawdzają co tu się dzieje. Poznałam ich lepiej podczas tego tygodniowego czatowania przy Harrym. Niall był tym, który najbardziej się przejmuje. Jego niebieskie oczy cały czas wyrażały smutek. Louis, Liam i Zayn mówili, że z tego wyjdzie, bo nie raz byłą taka sytuacja, gdzie lądował w szpitalu i wychodził po pięciu dniach.
Ale  te pięć dni mnie martwiły. Mijał dzień siódmy, a u niego nie było widać poprawy. Leżał bezruchomo.
Wybiła godzina 21, więc wzięłam swoje rzecz i wyszłam przed salę. Personel szpitala nie pozwalał mi nocować na krześle obok jego łóżka, dlatego wszystkie noce spędzam na korytarzu.
Usiadłam plastikowym krześle pomiędzy jakąś kobietą, a otyłym mężczyzną. Przeczesałam włosy lewą dłonią i rozmyślałam dlaczego tak na prawdę tutaj jestem i tak bardzo się martwię.
Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że mogę go stracić. To nie wchodziło w grę. Chciałam żeby był ze mną cały czas.
Nie wiedziałam co się ze mną działo. Byłam zagubiona i nie wiedziałam co mam już myśleć. Potrzebowałam jakiejś wskazówki od Boga. Chciałam, żeby pomógł mi się odnaleźć w tej sytuacji.
Z nadzieją na lepszy dzień zasnęłam.

~*~

Leżałam na polanie wraz z Harrym. Słońce ogrzewało nasze ciała. Swoją głowę miałam ułożoną na jego lewej piersi, a chłopak bawił się moimi rozpuszczonymi włosami. Wokół nas panowała idealna cisza. Ptaki latały na niebie i nikt nic nie chciał od nas. Idealne miejsce.
Byłam bardziej niż zadowolona z faktu, iż jesteśmy tu sami. Mogłam nic nie robić, tylko rozkoszować się zapachem Harry'ego, który był powalający.
- Rose - mruknął.
- Shh... - zamknęłam oczy.
- Ale...
Spojrzałam na niego. Na twarzy miał wymalowany słodki uśmiech.
- Co 'ale'?
- Kocham cię - pocałował mnie.
- Ja ciebie też, Loczku.
~*~

Obudziłam się w takiej samej pozycji w jakiej zasnęłam, czyli z głową opartą o ścianę.
Wiedziałam co oznaczał mój sen. Była to moja odpowiedz.
Kocham go i nie chcę go stracić. To uczucie szybko przyszło i raczej szybko nie odejdzie. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na szybkę, która ukazywała salę Harry'ego. Leżał tam spokojnie. Ale coś mi nie pasowało. Jedna z jego rąk byłą inaczej ułożona. Wstałam z krzesełka i weszłam do sali. Usiadłam obok szpitalnego łóżka i szepnęłam:
- Kocham cię, proszę, zostań ze mną.
W tamtym momencie otworzył oczy.




~*~

Drama timeeee
Huhuuuu Rose się zakochała :D
Przepraszam, że tak późno ale wczoraj wróciłam z wakacji i dopiero teraz zaczęłam pisać rozdział :') Mam nadzieję, że zrozumiecie :))))

JEŻELI BĘDZIE 15 KOM WSTAWIAM NASTĘPNY JUŻ GOTOWY :)))





Ten gif mnie rozwalił :'))) >>>

środa, 8 lipca 2015

20. Yes.

Harry leżał nieprzytomny na podłodze, a wokół niego byli jego koledzy. Wmurowało mnie w ziemię. Nie mogłam się poruszyć. Tak samo nie mogłam nic powiedzieć. Jakbym była tam tylko i wyłącznie ciałem. Chciałam do niego podbiec i pomóc mu jakkolwiek, ale nie mogłam.
- Hej! Będziesz tak stać?! - krzyknął jeden z nich.
- Ja pierdole! Rose! Rusz dupę, bo on może umrzeć! - dodał facet, który wyciągnął mnie z tej piwnicy.
Na jego ostatnie cztery słowa obudziłam się ze swojego 'transu' i ruszyłam na pomoc. Klęknęłam obok Stylesa i przyjrzałam się mu. Miał ranę postrzałową w okolicach brzucha.
- Dajcie mi kluczyki do któregoś z samochodów - zarządałam.
Najszybszy był chłopak z brodą i z średniej długości włosami. Był dobrze zbudowany.
- Dodge, na tyłach - powiedział podając mi klucze.
- Ktoś musi mi pomóc.
Wstałam, a zaraz po mnie zrobili to oni. Wzięli Harry'ego na ręce i poszli pierwsi. Szłam za nimi próbując dorównać im kroku. W pewnym momencie ktoś wyszedł zza rogu. Był to jakiś mężczyzna z bronią w ręce.
- Teraz nie uciekniecie - powiedział.
Oddałam w jego 3 strzały. Chłopak padł na ziemię i złapał się za brzuch, w który go trafiłam. Przyśpieszyliśmy kroku i wyszliśmy z budynku. Czarny Dodge stał zaparkowany naprzeciwko wyjścia. Podbiegłam do niego i otworzyłam go. Koledzy Harry'ego ułożyli go na tylnym siedzeniu.
- Jeden jedzie ze mną - oznajmiłam.
- Ja pojadę - powiedział Mulat.
Wsiedliśmy do pojazdu. Włożyłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam z iskiem opon.
- Uciskaj mu ranę - nakazałam.
- Jakbym nie wiedział - mruknął.
Byłam zbyt zła i zmartwiona by odpowiedzieć mu. W tamtym momencie byłam skupiona jedynie na drodze. Nie chciałam być sprawcą wypadku, ale jechałam bardzo szybko, lamią przy tym wszystkie możliwe przepisy. Największą przeszkodą był korek. Zatrzymałam się na chwilę, myśląc, że to zaraz ruszy, ale nie. Wytrzymałam tam dwie minuty, które były na wagę złota. Wściekła wyminęłam wszystkich jadąc pod prąd. Skręciłam w prawo i przed nami pojawił się szpital. Wypadłam z samochodu i pomogłam... No właśnie nie wiem komu.
- Zayn - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
Wzięliśmy Stylesa na ręce i szybkim krokiem ruszyliśmy do szpitala. Gdy tyko przekroczyliśmy jego próg zaczęłam krzyczeć, aby nam pomogli i że kolega został postrzelony. Szybko podbiegła do nas pielęgniarka i zaczęła mówić po japońsku. Pytałam się co się stało i jak dawno. Odpowiedziałam jej w międzyczasie, gdy zabrano Hazze na salę operacyjną.
Teraz tylko czekać.

***

Mijały godziny i niczego się nie dowiedzieliśmy.
Razem z Zaynem siedzieliśmy w poczekalni. On grał na komórce, a ja powstrzymywałam się by go nie opieprzyć za to, że w ogóle się nie przejmuje tym, że jego przyjaciel jest od paru godzin operowany i nic nie wiadomo.
- Zayn, odłóż ten telefon - warknęłam.
Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, a kilka sekund później uśmiechnął się.
- Martwisz się - powiedział.
- A ty nie? Twój przyjaciel jest na sali operacyjnej od paru godzin, a ty sobie po prostu grasz.
- Słuchaj Rose... On nie po raz pierwszy wylądował w szpitalu, więc mu ni nie będzie.
Westchnęłam i wstałam. Miałam zamiar iść po kawę. Nie wytrzymam tu długo jeżeli nie napiję się teraz.

***

Wracając z kubkiem kawy w ręce. Będąc prawie na miejscu zauważyłam Zayna rozmawiającego z pielęgniarką. Przyśpieszyłam kroku, ale gdy kobieta mnie zauważyła odeszła.
- Co się stało? - zapytałam.
- Skończyli go operować, ale...
- Ale co ?! - przerwałam mu.
- Jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi. Stracił dużo krwi.
No tak... Teraz zauważyłam, że jesteśmy ubrudzeni nią.
- A jest możliwość, że w ogóle się...
- Tak.


~*~
Wróciłam!
Mam dla Was jako taki rozdział. Zawieszenie bloga jest anulowanie i będę starać się dodawać rozdziały w miarę regularnie :)) 
Mam nadzieję, że się podoba i bla bla bla ;)
Liczę na Wasze komentarze! 

13 kom = NEXT

wtorek, 16 czerwca 2015

Zawieszenie bloga

A więc... Przepraszam Was, ale muszę go zawiesić. Mój komputer nawala Nie działa na nim klawiatura i jeszcze wyskakują strony o... nie odpowiednim temacie. Jest mi ciężko, ponieważ przywiązałam się do Was i naprawdę lubię pisać to FF.
Ktoś zapyta dlaczego nie będę pisać z telefonu. odpowiedź jest prosta: nie da się ściągnąć aplikacji Bloggera, a z przeglądarki to.. ahh szkoda gadać.
Przepraszam :c
Ale jeżeli będę mieć czas to obiecuję, że napiszę coś.
ZOSTAJĘ TAKŻE OPCJA WATTPADA. MOGĘ SKOPJOWAĆ ZALEGŁE ROZDZIAŁY I PISAĆ TAM. CO WY NA TO? 
ZAPRASZAM DO DYSKUSJI W KOMENTARZACH!

wtorek, 26 maja 2015

19. Who are you and what do you want? + NOTKA DOTYCZĄCA ROZDZIAŁÓW

Schowałam się za jakimś drewnianym, wielkim pudłem. Strzały  nie ustawały. Miałam zamiar chwilę poczekać aż skończy się im amunicja. Po chwili namysłu uznałam, że to zły pomysł, bo chuj wie ile oni tego mają.
Wychyliłam się lekko i strzeliłam dwa razy w jednego faceta. Padł na ziemię i zaczął się powoli wykrwawiać, ponieważ trafiłam go w brzuch.
Omal sama nie dostałam w ramię. Szukałam wzrokiem osobę, która chciała to zrobić. Wszyscy faceci byli skupieni na osobie, która mnie wyciągnęła z tej przeklętej piwnicy.
Swoją drogą był przystojny. Miał ciemniejszą karnację, kruczoczarne włosy postawione do góry i kilkudniowy zarost. Ale wracając...
Zatrzymałam się na zgrabnej blondynce, która patrzyła na mnie z wycelowaną bonią. Gdy zauważyła, że widzą ją, uśmiechnęła się zwycięsko i poszła do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Zerwałam się ze swojego dotychczasowego schronu i pobiegłam do miejsca, gdzie powinna się znajdować.
Biegłam uważając na kule. Słyszałam jak wołał mnie 'mój wybawca', ale nie reagowałam. Suka musi wiedzieć, że ze mną się nie zadziera.
Wpadłam do pomieszczenia jak wariatka. Weszłam w głąb pokoju, a za mną drzwi się zamknęły, a światło zaświeciło się. Obróciłam się w stronę wyjścia, przy którym stała osoba, którą poszukiwałam.
- Proszę, proszę, proszę... - zaczęła. - Rosalie Rebecca Martin we własnej osobie.
Skąd ona mnie zna? Nigdy nie podaję swojego pełnego imienia, a już nie mówię o drugim...
- Jak tam Chris i Amelia? Dawno chyba z nimi nie rozmawiałaś.
Ta baba co raz bardziej mnie zadziwiała.
Po pierwsze: z jakiej jebanej racji ona zna moje dane?!
Po drugie: ona mnie śledzi? Pierdolony stalker...
Ale jedno muszę przyznać... dawno nie rozmawiałam ani nie pisałam z nimi.
- Kim jesteś i czego chcesz? - warknęłam.
Kobieta popatrzyła na mnie z politowaniem.
Wyglądała na 25 latkę. Miała blond włosy sięgające do ramion. Usta pomalowane były czerwoną szminką, a na oczach widniał smokey eye. Ubrana była w czarny, skórzany kombinezon, który opinał jej biust i pupę.
- Kim jestem? Dowiesz się w swoim czasie, ta samo jak czego chcę. Chociaż nie... Chcę Harry'ego.
Wybuchłam śmiechem. Chce Harry'ego? Niech sobie go bierze!
- Proszę bardzo, droga wolna - prychnęłam.
- Aż tak jest Ci obojętny? - uniosła zdziwiona jedną brew.

***

- Ostatni raz mówię! Spierdalaj! - krzyknęłam do niej.
Ten wredny uśmieszek nie schodził z jej twarzy. Patrzyła na mnie z wyższością.
Celowałam w nią bronią, a ona nic sobie z tego nie robi. Stała i patrzyła się. Tak po prostu.
- On mnie nie kocha i dobrze o tym wiesz! - dodałam.
Nienawidzę miłości. Nienawidzę kłamstw. A ona to aktualnie robi. A fakt, że czasem nie potrafię zapanować nad złością nie pomaga.
Wszyscy się dziwią dlaczego nie wierzę w miłość.Otóż odpowiedź jest prosta - miłość to jedno wielkie gówno. Wystarczy, że się zakochasz, a twoje życie może runąć poprzez nieodwzajemnione uczucie. To chore.
- Nie widzisz jak on na Ciebie patrzy? - odezwała się.
Wszystkie strzały ucichły. Tak jakby to wszystko było przygotowane. Jakby wiedzieli, że ja będę tutaj z nią gadać. Jakby teraz wszyscy podsłuchiwali.
- On Cię kocha.
Miałam dość. Strzeliłam jej pod nogi.
- Chuj Ci w dupę! - krzyknęłam i wyszłam z tego pomieszczenia.
Na podłodze były trupy. Wszędzie.
- Harry!? - wydarłam się.
Zaczęłam się rozglądać za jakąś znajomą twarzą. Nikogo tutaj żywego nie było. Ruszyłam przed siebie. Chodziłam i krzyczałam imię Stylesa mając nadzieję, że ktoś się odezwie.
- Rose?! - usłyszałam.
Głos nie należał do Hazzy, ale tak czy siak poszłam w stronę, z której dochodził dźwięk.
To co ujrzałam było straszne.


~*~
W końcu udało mi się dokończyć rozdział! Męczyłam się z nim ponad miesiąc ;_;
Przepraszam, że tak dłgo czekaliście, ale:
1. Brak weny
2. Mam dużo nauki
3. Będę się przeprowadzać, więc jest ogromne zamieszanie.
Postaram się poprawić, ale sami widzicie... Staram się o czerwony pasek na świadectwie i jeszcze namawiam rodziców na koncert Tygi :/
A co do komentarzy pod ostatnim rozdziałem... 11? Troszkę mało...

sobota, 25 kwietnia 2015

18. Shut up! (cz. II)

- Harry... - westchnął Lou.
- Ne Harry'uj mi tutaj, tylko daj spokój - przewróciłem oczami.
Nienawidzę, gdy zaczyna się ten temat. Jest on dla mnie wyjątkowo trudny i nie wiele osób o tym wie.
Była taka... nie winna. Przynajmniej na początku. Potem stała się suką. A ja zakochałem się i... nic dobrego z tego nie wyszło. Tyle w tym temacie. Nie mam ochoty o tym mówić.
W oddali zauważyłem starą halę.
- Zatrzymaj się tutaj - wskazałem przyjacielowi miejsce.
Ten posłusznie zjechał na bok tak samo jak Niall, Liam i Zayn. Wysiedliśmy ze swoich samochodów i stanęliśmy obok siebie.
- Sprawa jest jasna - zacząłem. - Wpadamy, zabijamy i odbijamy Rose. Macie słuchawki?
Pokiwali głowami. Wszyscy je włączyliśmy . Podeszliśmy do bagażników samochodów, w których jechaliśmy i wyjęliśmy z nich bronie. Wsadziłem sobie dwie mniejsze spluwy zza pasek, a większą przewiesiłem przez ramię.
- Liam, ty siedzisz w Dodge'u i czekasz na znak. Lou, Niall i Zayn ze mną.
Skinęli zgodnie z głowami i ustawiliśmy się. Ja i Louis atakowaliśmy z przodu natomiast Zayn i Niall poszli do tylnego wejścia.
- Teraz - powiedziałem do słuchawki.
Kopnąłem drzwi, a te otworzyły się na oścież.
Będzie się działo.

Rose's POV:

Usłyszałam strzały, tak samo jak ten kutas.
Policzek bardzo mnie bolał, ale musiałam być twarda. Nie chciałam mu pokazać, że byle jaka ranka może nie przełamać.
- Co tam się dzieje? - warknął zdenerwowany.
- Twoje dziwki się buntują - puściłam mu oczko.

Niech wypierdala.


Wyszedł z pokoju, a raczej z piwnicy, posyłając mi groźne spojrzenie.
- I tak się nie boje Ciebie, kutasie - prychnęłam.
Zaczęłam wiercić się na krześle, przez co więzły jeszcze bardziej się poluzowały. Wyciągnęłam z nich swoje ręce i wstałam bez problemu.
Przeszukałam całe pomieszczenie i nic nie znalazłam przydatnego, więc chwyciłam jeden z batów. Może się przydać.
Strzały nie ustawały tak samo jak krzyki. Wychwytywałam tylko pojedyncze słowa. Coś w stylu 'Zabije gnoja', 'Kurwa!' i tym podobne, ale jedyne zdanie, które mnie ucieszyło brzmiało 'Styles tu jest!'.
Byłam bardzo zadowolona, że on tutaj jest.
W pewnym momencie drzwi otworzyły się i wbiegł tu jakiś chłopak.
- Rose! Nic Ci nie jest? - to nie był Harry.
- Kim ty jesteś? - warknęłam.
Nie byłam pewne czy ten ktoś to nie jest kolejny pierdolony dupek od Sama.
- Trzymaj i chodź! - rzucił we mnie bronią. - Harry jest w tarapatach!
Złapałam spluwę i ruszyłam za nim. Po samym wyjściu z piwnicy zaczęło się piekło.


~*~

Na wstępie... Przepraszam za tak długą nieobecność. Po pierwsze: oczy mi wysiadają i czuję się jak kret; po drugie: miałam takie małe urwanie głowy. :/

Zapraszam na nowe FF, które startuje po zakończeni My Soul Is My Car! 


I PRZYPOMINAM O WATTPADZIE :) 

KOMENTUJCIE! TO BARDZO MNIE MOTYWUJE :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Wattpad!

Zapraszam Was serdecznie na wersję na Wattpadzie! Liczę na Wasze KOMENTARZE i GWIAZDKI :)


KLIK


EDIT: Zły link, przepraszam! Ten jest właściwy ;) http://www.wattpad.com/story/36519132

czwartek, 2 kwietnia 2015

17. Shut up! (cz. I)

Harry's POV

Nie spałem w ogóle.
Ani minuty snu.
Cały czas myślę i myślę. Nie wiem po jakiego chuja ją porwali.
A najdziwniejsze jest to, że w cholerę martwię się. Nie umiem sobie poradzić. Pewnie wyglądam jak zombie.
Moje zachowanie nie jest normalne. Wiem o tym. Martwię się aż za bardzo. Nawet w pewnej chwili pomyślałem, że zakochałem się, ale... to nie ma sensu.
To, że dwa razy pieprzyliśmy to... to nic chyba nie znaczy tak? Nie można się zakochać tak szybko. My prawie ze sobą czasu nie spędzamy. To niemożliwe.
Chodzę w kółko po pokoju i czekam na jeden jebany dzwonek do drzwi, który oznajmi mi przyjazd chłopaków. Dostałem niedawno SMS'a, że są już po za statkiem i powinni zaraz być.
 Mijały minuty, ale one dla mnie były jak godziny. Ciągnęły się niemiłosiernie.
Chicałem działać. Już teraz. W tej chwili.
Ale nie mogłem.
Musiałem czekać i to było najgorsze.


Rose's POV:

 Jaki pierdolony kutas!
Kto do kurwy nędzy bije dziewczynę?!
No ok... Rozumiem gdy dziewczyna bije faceta, ale na odwrót?!
- Zginiesz. - warknął do mnie i wyszedł z pomieszczenia zostawiając zapalone światło.
On mnie tak wkurwia. Przysięgam, że go zabiję. Jego śmierć będzie powolna i boląca. O tak.
Jeżeli sądzisz, że jestem psychiczna albo przynajmniej dziwna to... Masz rację. To całkowita prawda.
Mam nadzieję, że Harry ruszy swoją szanowną dupę i mnie uratuje.
Po około 15 minutach drzwi ponownie się otworzyły. Stanął w nich jakiś facet, ale na pewno nie był to Sam.
- Puk puk, suko - odezwał się.
Zaczął schodzić w dół po schodach.
Przyjrzałam mu się dokładnie. Nie był za bardzo wysoki, ale za to umięśniony.  Był łysy. Im bardziej się do mnie zbliżał, tym bardziej były zauważalne jakiego blizny na twarzy.
W ręce trzymał nóż. Będzie się działo.
- Pamiętasz Toma? - kucnął obok mnie.
- Taa. Taki jeden. Łatwo się go kropnęło - uśmiechnęłam się sztucznie.
Za to dostałam w twarz. Po raz kolejny.
- To był mój brat - splunął.
- Moje kondolencje - przewróciłam oczami.
- Widzisz to? - przystawił mi nóż do twarzy.
- Nie, oślepłam - odpyskowałam.
Chłopak przejechał noże po moim policzki tworząc głęboką ranę, z której krew od razu poleciała. Syknęłam z bólu.


Harry's POV:

- Kurwa w końcu! - krzyknąłem, gdy usłyszałem kroki chłopków w przedpokoju.
Podbiegłem tam. Stawiali swoje walizki na podłogę.
- Zbierajcie się - zażądałem.
- Harry! My też cieszymy się, że Cię widzimy - przewrócił oczami Louis.
Westchnąłem i normalnie się z nimi przywitałem. Dałem im czas na odłożenie walizek i wsiedliśmy do samochodów. Ja jechałem z Lou w jego Hondzie NSX, Niall z Liamem z Nissanie 370z, a Zayn w Dodge Charger.
Droga nie była zbyt przyjemna. Tomlinson cały czas mnie wypytywał o Rose. Ale, gdy padło pytanie co do niej czuję, nic nie odpowiedziałem bo nie wiedziałem co.
- Uuu! Nasz Harry się zakochał! - zaśmiał się.
- Zamknij się - syknąłem. - Wiesz, że po Sue nigdy się nie zakocham.




~*~

Na samym początku chcę Was przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, ale nie mam weny. Nic. Kompletna pustka.
Dlatego rozdział 17 daję Wam w częściach. Nie wiem kiedy pojawi się druga część, na prawdę. Są teraz święta i najprawdopodobniej wyjadę, so...


17 kom = next

niedziela, 22 marca 2015

16. One, two, three you die! + nowe ff?

PRZECZYTAJ NOTKĘ, PROSZĘ :)

Harry's POV:


Siedziałem w domu na kanapie i oglądałam telewizję. Zza oknem panuje ciemna noc, a Rose nie ma w domu. Martwię się trochę.
Nie jestem żadną cipą i nie boję się wszystkiego i o wszystkich. Po prostu...
Nie.
Nie ma racjonalnego wyjaśnienia.
Nie wiem dlaczego do jasne cholery martwię się!
Próbowałam się do niej dodzwonić, ale mi się nie udało. Ta wkurwiająca babka pierdoliła o tym, że ma wyłączony telefon.
W pewnym momencie jedno z okiem zostało zbite.
- Zajebiście... - mruknąłem.
Wstałem i podniosłem ten mały cholerny przedmiot. Była dołączona to niego karteczka.

Raz, dwa, trzy zginiesz ty!
Ciekawe gdzie jest Rose?
Chcesz wiedzieć? Zapraszam. Stara hala za miastem.
Sam.


Co to kurwa ma być?!


Rose's POV:


Obudziłam się w jakimś ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu. Chciałam się poruszyć, ale ręce miałam przywiązane do krzesła.
Wspomnienia z sprzed paru godzin zaczęły napływać mi do głowy. W przeciągu kilku sekund wiedziałam, że nie będzie miło.
Mam nadzieję, że nic aż tak złego się nie stanie. Mam na myśli, że mnie nie zabiją.
Kiedy mój wzrok dostosował się do panującej ciemności zaczęłam się rozglądać. Siedziałam w dużym pomieszczeniu.Było tu w chuj zimno i wilgotno. Przede mnie były schody, które prowadziły w górę do drzwi. Więc wsadzili mnie do piwnicy...
Ściany nie były nawet pomalowane, a podłoga betonowa. Po mojej lewej stronie były jakieś baty i inne. Ciekawie.
Miałam ręce przywiązane, ale nogi już nie. Postanowiłam to wykorzystać, ale nie teraz.
Nagle drzwi otworzyły się. Osoba, która wchodziła wyglądała mi na faceta i to dobrze umięśnionego. Zaczął schodzić po schodach. Pociągnął za jakiś sznureczek i w pomieszczeniu zrobiło się jasno. Przymrużyłam oczy.
- Wstawaj suko. - usłyszałam głos Sama. Skurwysyn.
- Nie śpię cipo. - odgryzłam się
Tym razem szybko dostosowałam swój wzrok to światła.
Nie myliłam się. Przede mną stał wkurwiony Sam i chyba chciał mi przywalić. Niech tylko spróbuje to zginie kutas.
- Nie tym tonem. - warknął. - Coś Harruś nie przyjeżdża.
- Aha? - podniosłam jedną brew.
Nie wiem o co mu chodzi z tym, że 'Harruś' jeszcze nie przyjechał. Harruś. To tak komicznie brzmi...
- Nie martwi się o Ciebie. Źle Wam się chyba powodzi w Waszym związku.
Zaczęłam się śmiać.
W jakim związku? Czy on myśli, że ja i Styles jesteśmy parą? O Boże...
- Ty chyba nie myślisz, że mnie i jego coś łączy? - śmiałam się.
Przez moje zachowanie dostałam z liścia w policzek.


Harry's POV:


- Ty nie rozumiesz! Musimy kurwa zacząć działać i to już! - darłem się do telefonu.
- Rozumiem, kurwa rozumiem, ale nie puszczę Ciebie samego. - odpowiedział Adam.
- Jutro Zayn, Liam, Louis i Niall będę u Ciebie i zaczniemy działać. - dodał.
Chodziłem po pokoju z jednego końca na drugi ciągnąć za końcówki moich włosów.
Nie mogę czekać. Nie umiem. Martwię się w chuj o nią. To jest tak popierdolone.
- Dobra, ale nie dam i się nawet wypakować... - mruknąłem.
Usłyszałem śmiech po drugiej stronie słuchawki. No fakt... Dziwnie to musiało brzmieć.
- Czemu się aż tak przejmujesz? - zadał pytanie, na które nawet sam sobie nie umiem odpowiedzieć.
No właśnie, dlaczego?



~*~

Fuck yeah! Napisałam i myślę, że nie jest aż tak zły... Harry coś za bardzo się martwi, nie sądzicie? ^^

CHCECIE NOWE FANFICTION? BO MAM OGÓLNIE DWA POMYSŁY I IDK KTÓRY LEPSZY I CZY WGL BD CHCIELI...
PIERWSZY POMYSŁ: NAUCZYCIELKA, KTÓRA JEŹDZI NA WYŚCIGI SAMOCHODOWE; DO PRACY PRZYJEŻDŻA INNYM AUTEM BY NIE BYŁO PODEJRZEŃ; JEDNEGO DNIA SPOTYKA NA WYŚCIGACH CHŁOPAKA JEDNEJ E SWOICH UCZENNIC (TO BD HAZZY), NASTĘPNEGO DNIA SPOTYKA GO W SQL A ON ZACZYNA JĄ SZANTAŻOWAĆ
DRUGI POMYSŁ: COŚ W STYLU GREYA, ALE BEZ SEKSU (NIE UMIEM TAKICH SCEN PISAĆ)

PISZCIE CZY CHCECIE I JAK TAK TO KTÓRE :)

16 KOM = NEXT

wtorek, 17 marca 2015

Wielkie przeprosiny i kilka słów.

NA SAMYM POCZĄTKU...
PRZEPRASZAM, ŻE OSZUKAŁAM WAS. MIAŁAM DODAĆ ROZDZIAŁ W NIEDZIELĘ, A TEGO NIE ZROBIŁAM. NIE DOŚĆ, ŻE NIE DOTRZYMUJĘ SŁOWA TO JESZCZE TAK RZADKO WSTAWIAM NOTKI.
PO PIERWSZE: DOSTAŁAM SZLABAN NA INTERNET.
PO DRUGIE: PRZYSZYKOWUJĘ SIĘ DO SPRAWDZIANU SZÓSTOKLASISTY (tak jestem w szóstej klasie, lel)
ALE POSTARAM SIĘ WSZYSTKO NADROBIĆ :) ROZDZIAŁY PISZĘ SOBIE NA KARTKACH, WIĘC WYSTARCZY, ŻE JE PRZEPISZĘ :)
PISZĘ TĘ NOTKĘ NA SZYBKO, BO MAM LAPTOPA 'NIELEGALNIE', MAM NADZIEJĘ, ŻE WIECIE O CO MI CHODZI HAH X
SOŁ... PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ :)
KOCHAM WAS <3

niedziela, 15 marca 2015

15. Basketball.

ZAPRASZAM DO ODPOWIADANIA W ANKIECIE :)


Obudziło mnie słońce przedostające się do mojego pokoju przez nie zasłonięte okno. Gotowa na nowy dzień wstałam z łóżka i zaścieliłam je, co było wielki świętem, ponieważ ja nigdy nie ścielę łóżka. Tak mam.
Pogoda idealna, więc czemu nie pograć dzisiaj w koszykówkę? Widziałam gdzieś boisko do kosza.
Poczłapałam w kierunku szafy. Wyciągnęłam z niej wygodne spodenki i jakiś top, żeby wygodnie mi grało się w koszykówkę, a następnie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i umyłam zęby. Zeszłam na dół i wzięłam jabłko do ręki.

Zjem w drodze.

Nigdzie nie widziałam Harry'ego, więc uznałam, że jeszcze śpi.
No tak, bo godzina 11 to dla niego pewnie świt.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do garażu. Wzięłam wcześniej piłkę do kosza, która była pod ścianą i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam i wyjechałam. Dzisiaj byłam w dobrym humorze i jechałam spokojnie. Nie... nie jechałam jak psychopata, który zaraz urodzi, ale jedzie po narkotyki i rozmawia przez telefon z Mamą tłumacząc się dlaczego za pierwszym razem nie odebrał. Tak, to dobre określenie.
Ale wracając... Na miejscu byłam po około 15 minutach. Nikogo nie było, więc dla mnie to jeszcze lepiej.
Wysiadłam zabierając ze sobą co niezbędne. Bo piłka, picie i telefon to najważniejsze rzeczy dla mnie w tamtym momencie. Komórkę i napój postawiłam przy słupku od kosza i zaczęłam rzucać.
Szło mi nawet nie źle. Gdzieś około godziny byłam sama na boisku, ale później pojawili się jacyś chłopacy w moim wieku albo trochę starsi. Było ich sześciu.
- Odejdź mała, zawodowcy Ci pokażą. - zaczął jeden.
Byli wysocy i wysportowani. Nie powiem, że byli brzydcy, bo skłamałabym. Lubię wysokich.
Popatrzyłam na nich z uniesioną brwią, ale odsunęłam się dając im miejsce do popisu.
Patrzyłam jak się ustawiają i chyba dzielą na dwie drużyny. Zaczęli swój 'mecz'. Całkiem nieźle im to szło. Blokowali siebie nawzajem i rzucali.

***

Zagrała z nimi i powiem, że było całkiem ciekawie. Ale i tak moja drużyna wygrała. Mimo, że mówili mi swoje imiona to i tak ich nie pamiętam.
W porze lunchu pożegnałam się z nimi, wzięłam swoje rzeczy i odeszłam w kierunku swojego samochodu. Picie, piłkę i telefon wrzuciłam na przedni fotel, a sama usiadłam za kierownicą. Miałam ochotę na jakiegoś fast food'a, więc pojechałam w kierunku KFC. Tym razem jechałam jak psychopata, który zaraz urodzi, ale jedzie po narkotyki i rozmawia przez telefon z Mamą tłumacząc się dlaczego za pierwszym razem nie odebrał. Nie chciało mi się stać w korkach, to nie dla mnie. Zaparkowałam przed budynkiem KFC i wyszłam z samochodu. Zamknęłam go i weszłam do środka.
Nie lubię siedzieć w takich miejscach. Zawsze jebie tu potem, jest masa nastolatków, którzy gadają o tym ile wczoraj wypili lub ile pieniędzy wykradli rodzicom z portfela. Nie lubię tego dlatego zawsze biorę na wynos i jem w samochodzie.
Zamówiłam sobie B-smart'a i wyszłam. W między czasie słyszałam jak ktoś mówił o moim Nissanie. Były to jakieś babska z dziećmi. Narzekały pewnie o to, że jest tuningowany i mogę stwarzać niebezpieczeństwo. Pierdolenie.

***

Bo, gdy na dworze jest ciemno najlepiej się gra. Nie ma nikogo i latarnie oświetlają boisko. Uwielbiam to. Rzucałam i rzucałam. Dla innych może być to nudne, ale dla mnie nie. Kiedyś całymi dniami tak robiłam.
Ale zaczynało nie coś nie pokoić. Cały czas czuła się obserwowana.

To może źle się skończyć.

Starałam się nie zwracać uwagi na te dziwne uczucie, ale nie potrafiłam. Najgorsze jest to, że nie mam przy sobie nawet noża!
Nic.
Jestem bezbronna.
Oczywiście. Mogę próbować bronić się, ale chuj z tego wyjdzie.
Gdy już chciałam iść zza drzew wyszło paru mężczyzn.

WIEDZIAŁAM! KURWA WIEDZIAŁAM!

Zaczęli iść w moją stronę. Rzuciłam wszystkie rzeczy, które miałam w rękach i przyszykowałam się na atak. Nie przewidziałam tego, że za mną też ktoś może być. Ktoś przyłożył mi szmatkę do ust, która była nasiąknięta chemikaliami. Wierciłam się, próbowałam wyrywać się, ale chuj. Odpłynęłam.



~*~

WOW! 24 KOMENTARZE PO 14 ROZDZIAŁEM! JESTEŚCIE NIESAMOWICI <3
TO TAK... OD TEGO ROZDZIAŁU BĘDZIE SIĘ DZIAĆ. POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ D KOŃCA, WIĘC UTWORZYŁAM ANKIETĘ Z PYTANIEM CZY CHCECIE CZĘŚĆ DRUGĄ :)
BIORĘ SIĘ ZA PISANIE 16 ^^
KOCHAM WAS <3

sobota, 14 marca 2015

14. Fast fuck. + REALLY ważna notka



Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich!  

Wstał ze mną na swoich kolanach i przyparł do ściany, nie przerywając pocałunku.
Jego ręce powędrowały do gumki od moich dresów. Zahaczył o nie palcami i szybko zdjął w między czasie kiedy ja siłowałam się z paskiem o jego spodni. Podczas, gdy on zdążył już pozbyć się mojej bluzki, przez co na chwilę przerwał pocałunek, ja zdołałam zdjąć te nieszczęsne spodnie.
Po chwili obydwoje byliśmy nadzy. Hazz cały czas trzymał mnie, a ja miałam nogi zaplątane wokół jego bioder.
Zaczął powoli we mnie się wsuwać, przez co jęknęłam z rozkoszy. Byłam taka rozpalona. Wypchnęłam biodra do góry przez co zatopił się we mnie jeszcze bardziej. Styles zaczął szybko się poruszać doprowadzając nas obojga do obłędu. Był pewny i szybki. Nie rozumiałam tego trochę, bo przed chwilą został postrzelony w ramię, a teraz.... Oczywiście nie narzekam. W przeciągu 25 sekund oboje doszliśmy.

***

Nie umiem opisać mojego uczucia do Harry'ego. Ja nawet nie wiem czy jesteśmy przyjaciółmi!
To wszystko jest pojebane... Jednego razu się pieprzymy, drugiego oglądamy filmy, a trzeciego odbieram go najebanego w trzy dupy z jakiegoś baru. Albo jestem głupia, albo to na serio nie ma żadnego sensu.
Po naszym... MAŁYM zbliżeniu w łazience chłopak zniknął.
Tak na prawdę to ja nawet nie wiem kim my dla siebie jesteśmy.
Znajomymi?
Przyjaciółmi?
Partnerami w zabójstwie?
Nie mam bladego pojęcia. To wszystko jest takie skomplikowane.
Siedziałam na kanapie z laptopem na kolanach i telefonem przy uchu. Dzwoniłam do Adama by mu to wszystko opowiedzieć. U nich pewnie był dzień, skoro u nas późna noc, więc nie powinna jego obudzić.
- Halo? - odebrał po 5 sygnale.
- Nie jest dobrze. - odezwałam się śmiertelnie poważnym głosem.
- Dokładniej?
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami. O zaczynając od tego jak zaczęłam śledzić Sama, po jego przybycie.
Uznaliśmy, że potrzebne jest nam wsparcie. Długo myśleliśmy nad odpowiednimi osobami.
- A co z Chrisem? Może on Wam pomoże? - zaproponował.
- Nie, nie, nie. Nie ma mowy. On opiekuje się Amelią. - zaprzeczyłam.
- Blondynką? Widziałem go ostatnio z jakąś dziewczyną, przytulali się i całowali.
Aha? Zatkało mnie.
Chris z Amelią? Nieeee, nie możliwe. On nigdy nie miał dziewczyny i mówił, że nie chce bo to takie 'chujowe' i 'babskie'.
Gadaliśmy i gadaliśmy dopóki Adam wpadł na pomysł.
- Może weźmiemy kumpli Harry'ego? Mówił, że z nimi przyjechał do L.A.
W sumie? Czemu nie. Niczego lepsze nie wymyślimy i tak, więc zgodziłam się.

***

Rano, gdy przygotowałam śniadanie do domu wszedł Harry. Miał na sobie czarne rurki, bluzkę z Pink Floyd i kurtkę skórzaną.
- Dzień dobry. - przywitał się ze mną.
- Dobry. - mruknęłam mieszając jajecznicę.
Usłyszałam kroki na schodach, więc pewnie poszedł do siebie.
Zjadłam śniadanie i poszłam pooglądać telewizję. Tak zleciał mi cały dzień. Przed telewizorem i z telefonem w ręce. Chciałam zadzwonić do Chrisa i dowiedzieć się czy faktycznie coś łączy go z Amelią, ale uznałam, że nie będę go budzić i tak siedziałam.
Wieczorem poszłam się przebrać bo chciałam pojechać na wyścigi i zobaczyć jaki poziom jest w Tokio.
Miało być ciepło, więc ubrałam czarne szorty z wysokim stanem i białą bluzkę z napisem 'New black', a na nogi ubrałam moje ukochane converse.
Gotowa powędrowałam do garażu. Wsiadłam do Nissana i odjechałam.

***

- 2 tysie. - podszedł do mnie jakiś japończyk.
Wręczyłam mu odpowiednią kwotę i przygotowałam się do startu.
Czekał mnie drift wyścig. Polega on po prostu na drifcie. Nie można w nic przywalić. Pierwszy na mecie wygrywa i zgarnia całą kasę. Nie można mieć ani jednej rysy.
Razem ze mną startują 4 osoby. 3 facetów i ja jedyna dziewczyna.
Zaczynamy na ulicy, potem wjeżdżamy na parking wielopoziomowy i kończymy na ostatnim poziomie.
Przed nas wyszła skąpo ubrana dziewczyna. Zaczęła odliczać. Faceci popatrzyli na siebie i gdy krzyknęła 'Start!' ruszyliśmy.
Było ślisko, więc warunki idealne.
Wyprzedziłam ich, tylko jeden mi cały czas siedział na dupie. Próbował mnie wyprzedzić, ale blokowałam go. Trudno było, dlatego uznałam go  za godnego przeciwnika. Musiał być dobry w te klocki.
Wjechaliśmy na parking. Było pusto. Ominęłam pierwszą kolumnę i zaciągnęłam ręczny wchodząc w zakręt. Milimetry dzieliły ścianę od mojego zderzaka, ale ja to wszystko idealnie zaplanowałam.
W lusterku zauważyłam 2 pozostałych przeciwników. Ostatni z nich zarył w kolumnę. Jak przykro...
Kolejne wjazdy na górę nie były takie trudne. Chociaż prawie mnie wyprzedzili. Miałam szczęście, że zaraz było kolejny zakręt.
Przed ostatni poziom był najtrudniejszy. Były tam samochody i kolumny. Kręciłam ósemki na ręcznym. Omal nie wjechał, któryś z nich we mnie. w lusterku było widać, iż 2 z nich wpierdoliło się w siebie. Nie wyglądało to przyjemnie.
Ostatni wjazd pokonałam sama. Nie wiem gdzie podział się ostatni z nich, ale mi to nie przeszkadzało.
Wygrałam 6 tysięcy, więc na razie będziemy mieli za co żyć z Harrym.







~*~

PRZEPRASZAM!
Minął tydzień, a ja Wam wstawiam takie gówno ._. Nie ma w nim za dużo akcji ani nic w ten deseń. Nie miałam pomysłu na niego, przyznam się bez bicia.
Ale za to w następnych rozdziałam będzie się działo! 
ALE! Mam teraz multum nauki, więc idk kiedy dodam nowy. 
Chociaż mam dla Was propozycję...
Jak będzie 20 komentarzy to postaram się dodam 2 rozdziały w których nie będzie nudno. :)

sobota, 7 marca 2015

13. Get the fuck out of here!

Dni mijały, a my byliśmy w dupie. Nic nie wiedzieliśmy oprócz tych informacji od Toma. W ogóle nam się przypomniało, że nadal mieliśmy jego ciało w piwnicy dopiero wtedy, gdy zaczęło niemiłosiernie śmierdzieć. Niestety padło na Harry'ego i on musiał pozbyć się go.Całe dnie spędzałam na kanapie, pod kołdrą z laptopem i bronią pod poduszką. Wyszukiwałam, sprawdzałam i nadal na nic się nie natknęłam. Harry od czasu do czasu śledził Sama, ale on nigdy nie jechał w to samo miejsce drugi raz.
Myślimy, że chodzi o jakieś narkotyki. Bo to by miało sens. Nie jedzie drugi raz w to sam miejsce, żeby nie wpaść w łapska psów.
Nigdy zabicie drugiego człowieka nie zajęło mi tyle czasu. Najwyżej było to 5 dni, a nie kolejny tydzień.
Nie wiem gdzie jest Styles, ale słyszę jego kroki po całym domu, więc na pewno nigdzie nie wyszedł. Oglądam na swoim laptopie kolejną część filmu Fast&Furious.
Uwielbiam ten film. Jest w nim dużo akcji i samochodów.
To, że sama się ścigam nie oznacza, że nie mogę oglądać takich filmów... Moim zdaniem powinno być więcej takich. W tych wyścigach wszyscy widzą tylko złą stronę i każdy uważa, że gdyby nie gołe laski to by tego nie było.W tym nie chodzi tylko żeby pościgać się, zaliczyć i pojechać do domu. Nie. Tu chodzi o wolność. Nie ma tu zasad, nikt nie czuje się ograniczony.
Chcesz się ruchać po kątach? Proszę bardzo! Może jeszcze ktoś się przyłączy.
Chcesz się ścigać? Nie widzę przeszkody.
Chcesz ubierać się jak dziwka? Ależ nie ma przeszkody! Dla mężczyzn to jeszcze lepiej!
A najważniejsze: tu nie ma gangów, tu są rodziny. My z Chrisem i paroma innymi osobami tworzymy swoją własną rodzinę. Pewnie tak samo ma Harry z jego kumplami.
Nie wiem co w tym złego. No rozumiem - przekraczamy prędkość, ale robimy to w nocy, gdy nikogo nie ma.
Nie wiem dlaczego ludzie chcą nas posłać za kratki. Ja wiem, że niektórzy na to zasługują, ale nie wszyscy.
To jest chore. My wcale nie jesteśmy tacy źli. My po prostu próbujemy czegoś nowego. Czegoś czego nie da się zrobić legalnie. Owoc zakazany smakuje najlepiej.
W pewnym momencie w domu wszystko zgasło.
Ktoś wyłączył prąd.
- Harry! Nie baw się kablami! - krzyknęłam.
Odstawiłam laptopa na bok i wstałam. W ciągu kilku sekund obok mnie pojawił się Harry.
- Nie bawię się. - powiedział poważnie.
Cholera, co jest?
- Zaczekaj tu. - wyciągnął broń zza paska spodni. - Nie ruszaj się stąd. - i wyszedł przez tyle drzwi.
Siedziałam niespokojnie.
Co to miało znaczyć?
Zaczekaj tu. Nie ruszaj się stąd.
Nie jestem pierdolonym dzieckiem i umiem o siebie zadbać.
Wyjęłam spluwę spod poduszki i wyszłam na zewnątrz, gdy usłyszałam krzyki. Przy skrzynce z tymi całymi kablami od domu stał Harry i... Sam? Co on tu kurwa robi!?
Korzystając z sytuacji, że mnie nie zauważyli skryłam się za drzewem.
- Wypierdalaj stąd. - warknął Styles.
O'Brian wymierzył w niego bronią.
- Nie ładnie tak. - uśmiechnął się ironicznie.
Denerwował mnie ten człowiek. Nie to mało powiedziane, wkurwiał mnie samą swoją obecnością.
Za nim stało 2 innych gości. Czarni, wielcy i napakowani. Ochroniarze? Jak przykro, że sam nie umie zadbać o swoją dupę.
- Powiedziałem wypierdalaj za nim rozpierdole ten twój łeb! - krzyknął ponownie Hazz. Był na prawdę wkurwiony.
Załadowałam swoją broń i wychyliłam się lekko zza pnia. Wystrzeliłam w głowę jednego z jego osiłków. Sam też strzelił, ale nie w głowę, ale w ramię Harry'ego. Drugi z jego 'opiekunek' wyjął broń. W tym momencie zauważyli mnie. Kutas uśmiechnął się.
- To ty jesteś Rose, prawda? - uśmieszek nie schodził z jego twarzy.
- Czego chcesz? - warknęłam i wycelowałam w niego.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka twarda. Słyszałem o Tobie wiele rzeczy. - podszedł bliżej.
Harry stał z tyłu i trzymał się za obolałe miejsce. Widać, że bardzo go bolało. Musiałam liczyć na siebie.
- Wypierdalaj. Nie wiesz, że gdy dziewczyna do Ciebie celuje, to kurwa najwyższy czas uciekać? - przymrużyłam oczy.
Zaraz zastrzelę jego drugiego ochroniarza... Ten ćwok patrzy mi się na cycki!
Widać było, że Sam nie wierzy mi, że mogę go zastrzelić, dlatego strzeliłam pod jego nogi. Jak cipa odskoczył i wycofał się wraz z tym czarnym. Aha?
Podeszłam do Harry'ego i zaciągnęłam go do łazienki. Kazałam mu zdjąć bluzkę i usiąść na toalecie. Wyjęłam pesetę i apteczkę, i zaczęłam w skupieniu wyciągać kulę z ramienia chłopaka.
Starałam się i to bardzo, ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam nie gapić się od czasu do czasu na jego klatę. Po prostu... Nie wiem czemu. Nigdy tak nie reagowałam na chłopaka bez koszulki, a tu... Wystarczy, że on ją zdejmie i już.
Po skończeniu chłopak przyciągnął mnie na swoje kolana i powiedział:
- Dziękuję. - po czym wpił się w moje usta.
Pocałunek był namiętny i pełen pożądania. Nasze języki walczyły o dominację, a ręce błądziły po naszych ciałach.
Wiem do czego to prowadzi...

~*~

Obiecałam? Obiecałam.
Jest? Jest.
Mam nadzieję, że podoba się Wam ^^ Chyba domyślacie się co będzie w następnym rozdziale...
Kocham czytać Wasze komentarze. Zawsze się staram dodawać w rozdziałach takie sceny jakie lubicie, więc piszcie co chcecie :) Idk, może to być nawet zwykły pocałunek czy kłótnia ;)

Liczę na komentarze 




piątek, 6 marca 2015

12. Sorry boys.

Nie wiem czemu to zrobiłam. Nie wiem czemu MY to zrobiliśmy.
Nie wiem dlaczego do tego dopuściłam.
To chore.
Siedzę u siebie w pokoju na łóżku i trzymam laptopa na kolanach. Opracowuję plan dostania się do kryjówki Sama. Okna na pewno mają kraty, więc to wypada. Drzwiami też raczej się nie dostaniemy, chyba że chcemy zrobić to z hukiem, ale musielibyśmy być dobrze uzbrojeni. Trzeba były było pojechać i pooglądać, bo ja sama tego dokładnie nie zrobiłam. Ba - ja nic nie zobaczyłam prawie oprócz tej wielkiej hali.
Chyba jestem sama w domu bo dźwięki z dołu ucichły. To nawet i lepiej. Cisza i spokój dobrze na mnie działają.
Pomimo wszystko... nie mogłam przestać myśleć o ty co się stało. Nigdy tak nie miałam.
Czy coś czułam? Trochę.
Byłam zła na siebie na to? Nie.
Czy było mi dobrze? I to cholernie.
Więc... Czemu czuję się smutno? To był tylko seks bez uczuć. Nie powinnam odczuwać smutku.
Tak jestem smutna i za Chiny nie wiem dlaczego. Nie mogę nic do niego czuć. To nie jest realne. My nawet nie jesteśmy przyjaciółmi! To, że Adam posłał nas tutaj, nie oznacza, że musimy się przyjaźnić i Bóg wie co jeszcze!

E! Martin! Prrry! Spokojnie, waruj.

Zadzwonię do Amelii. Powinnam się wtedy uspokoić.
Wiem, że strefa czasowa i bla bla bla, ale stęskniłam się trochę. 17 godzin różnicy to nie tak dużo....

***

- Same chujstwo... - mruknęłam przełączając kanał.
Nie wiem gdzie on do kurwy jest. Jeżeli coś mu się stało... Dostanie jeszcze bardziej. Jest godzina 1:09, a tak jak wyszedł - tak go nie ma.
Siedzę na kanapie i oglądam jakieś głupie programy. Nie mając nic fajnego tutaj. W końcu poszłam do swojego pokoju i wyjęłam płyty z filmami. Zeszłam z nimi na dół i włożyłam losową płytę do DVD.
Po obejrzeniu 3 filmu mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawił się napis 'Harry'. To on żyje? Odebrałam i od razu usłyszałam głośną muzykę.
- Halo? - odezwałam się.
- Rose! Jak miło Cię słyszeć, piękna.... Przyjedziesz po mnie na swoim jednorożcu? - powiedział Harry pijackim głosem.
To on jest w klubie i dobrze się bawi?
Och...
Ale... Jakim jednorożcu?
- Jesteś pijany w trzy dupy, Styles. Mogę to nawet wywnioskować przez jebany telefon. - westchnęłam.
- No i? A ty nadal piękna. - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami na jego komentarz. Jutro z nim pogadam.
- Gdzie jesteś?
- Najbliższy bar. - zachichotał i rozłączył się.
Wyłączyłam telewizor i poszłam na górę przebrać się z piżamy. Wzięłam pierwsze lepsze jeansy i jakiś top, a na wszelki wypadek broń. No co? Muszę czuć się bezpiecznie!
 Ubrałam się szybko i poszłam do garażu, wcześniej zamykając tylne i frontowe drzwi. Wsiadłam do Nissana i odjechałam. Najbliższy bar był... Nie najbliżej, ale że nie było ruchu dotarłam tam po 5 minutach. Nie żebym łamała jakieś przepisy... Tylko przejechałam parę razy na czerwonym świetle i przekroczyłam prędkość. To nic...
Zaparkowałam na parkingu dla klientów i wysiadłam. Już na wejściu jeden dostał ode mnie w pysk, gdy złapał mnie za tyłek. Kutas.
Odnalazłam Harry'ego w jakimś koncie. Siedział z paroma gościami i pił piwo ledwie trafiając do ust. Jak dziecko... Nie znam umiaru. Podeszłam do nich i powiedziałam:
- Sorka chłopaki, ale zgarniam loczka.
Wszyscy na mnie popatrzyli, a Harry wstał. A raczej próbował. Pomogłam mu i przyciągnęłam go do samochodu. Szczęście, że umiał się sam zapiąć.
Usiadłam za kierownicą i ruszyłam, a Hazz zaczął coś śpiewać.
- *Better than words
But more than feeling 
Crazy in love
Dancing on the celing!
Zaczęłam chichotać.
Ale swoją drogą ma całkiem ładny głos.
Zatrzymałam się na czerwonym świetle. Teraz czas na spokojną jazdę... Tak, umiem tak.  W pewnej chwili zaczął padać deszcz.  Najpierw spokojnie, a potem tak mocno, że jazda była bardzo niebezpieczna.
Zaryzykowałam i pojechałam dalej. Wycieraczki pracowały na najwyższych obrotach, a ja i tak nic nie widziałam. Zrezygnowana zjechałam na bok.
Nie mam bladego pojęcia gdzie jesteśmy, a ciągły śpiew Harry'ego mi nie pomaga.
- I never feared death or dying
I only fear never trying
I am whatever I am
Only God can judge me now**
Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego. 'Tańczył' na swoim siedzeniu. Śmieszne to wyglądało. W ogóle nie przypominał siebie.

***

Do domu dojechaliśmy baaardzo powoli. Bo 50km/h to nic. 50 km/h to ja jeżdżę po osiedlu, co mnie wkurwia. Tak samo niezdecydowani kierowcy.
Co zrobić na śniadanie? Loczek jeszcze śpi, a ja jestem głodna i nie mam zamiaru czekać na niego. Mimo, że nie jestem najlepszą kucharką, to coś umiem ugotować.
Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej jajka i bekon. Jajecznica na bekonie zawsze dobra, no nie?
Zrobienie sobie śniadania zajęło mi 15 minut i na szczęście nic nie przypaliłam. Święto.
W czasie kiedy ja jadłam, do kuchni wszedł Harry. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że ma ogromnego kaca. Wziął 2 litrową butelkę wody i zaczął pić, a ja, jako dobra kobieta, wstałam i podałam mu proszki, które wyjęłam z szafki.
- Dzięki... - mruknął i wziął je ode mnie.


* One Direction - Better Than Words
**Wiz Khalifa feat. 2 Chainz - We own it


~*~

Wow... Najdłuższy rozdział ever! xd
Mało akcji, w sumie nic ciekawego... Ale za nie długo zacznie się dziać 24/7! Tylko trochę cierpliwości :3
Dziękuje za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Jesteście niesamowici <3
Wiec tak...

Jeżeli KAŻDY kto przeczytał rozdział zostawi po sobie komentarz to jutro wstawiam nowy rozdział takiej samej długość! 

Tak sprawiedliwie :) Nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą i motywują do dalszej pracy <3

niedziela, 1 marca 2015

11. Fuck me.

Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich!  

Poszłam do swojego pokoju przebrać się.
Harry powiedział, że zrobi nam coś do jedzenia. Błagam, żeby to było jadalne. Znając kuchnię mężczyzn... Ja po prostu ie chcę wylądować w szpitalu. Tylko to.
Wzięłam swoje dresy, które leżały na podłodze i koszulkę Harry'ego, w której spałam. Nie oddam mu jej. Nie ma mowy.
Przebrałam się i zdjęłam ten niewygodny biustonosz.
Nigdy nie było zwolenniczką tego cholerstwa. Zawsze uwierają. Ale przynajmniej piersi ładnie wyglądają...
Ogarnęłam jeszcze lekko pokój i zeszłam na dół.
Styles latał po kuchni. W ogóle nie zauważył mnie. Stałam tam oparta o ścianę i przyglądałam się mu. Cholera, on jest taki seksowny!
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam sobie myśleć jak to by było z nim w związku. Wiem, pojebane, ale nikt nie powiedział, że ja jestem do końca normalna.
Ciekawe jak by się zachowywał przy oglądaniu filmów - romantycznych czy też horrorów. Jak by się zachował gdyby ktoś by mi się przyglądał. Byłby zazdrosny?
- Lubię kiedy dziewczyny noszą moje ciuchy. - wyrwał mnie z rozmyśleń zachrypnięty głos Harry'ego.
Spojrzałam w jego oczy. Zauważyłam w nich... pożądanie? Tak, chyba to.
- Teraz ta bluzka jest moja. - założyłam ręce na moich piersiach.
Chłopak przybliżył się do mnie i wychrypiał w moje ucho.
- Tak czy siak, wyglądasz seksownie w tym.
Poczułam jak miękną mi kolana.
- Z chęcią bym ją zdarł z Ciebie. Nie masz nic pod tym, prawda? - dodał po chwili.
Pokiwałam powoli głową.
Czułam się... dziwnie. Nie byłam sobą. Nie byłam tą wyszczekaną i pewną siebie Rose. W tamtej chwili byłam małą dziewczynką niewiedzącą co zrobić. Stałam tam jak patyk, a z chwili na chwilę byłam co raz bardziej podniecona.
Tak bardzo chcę go. To pokręcone, ale pragnę go. Chce go w sobie poczuć. Jestem tak cholernie podniecona, a jego sprośnie słowa wcale mi nie pomagają by pozbyć się tego uczucia.
- O czym myślisz, Rosie? Powiedz mi.
Nasze wargi były milimetry od siebie. wystarczyło by jedno z nas lekko poruszyło głową do przodu, a by się złączyły.
O czym myślę?
Myślę o tym, że chcę, żeby mnie pieprzył.
- Pieprzy mnie. - wyszeptałam.
Taka odpowiedź chyba go zadowoliła, bo uśmiechnął się i pocałował mnie. Pocałunki były zachłanne. Nasze języki walczyły o dominację, ale ostatecznie on wygrał. W momencie, gdy odsunął się ode mnie byłam lekko zażenowana, bo pomyślałam, że zrobiłam z siebie idiotkę przez swoje chwilowe fantazje. Ale on tylko podszedł do kuchenki i wyłączył gaz, na którym robił na jajecznicę, jak zdołałam zobaczyć. Następnie ponownie mnie pocałował i podniósł. Zaniósł mnie na kanapę i położył na niej nie odrywając się ode mnie.
- Biodra do góry. - powiedział między pocałunkami.
Wykonałam jego polecenie i uniosłam je w górę, pozwalając mu by zdjął moje spodnie. Po chwili obydwoje byliśmy całkowicie nadzy. Harry przeniósł swoje usta na moje piersi. Pieścił lewą pocałunkami, a potem zaczął ssać sutek, przez co wydawałam z siebie niekontrolowane jęki. Tak samo zrobił z prawą. Potem schodził co raz niżej, aż dotarł do mojej kobiecości. Przejechał po niej językiem, przez co po raz kolejny jęknęłam.
- Powiedz mi czego chcesz. - zażądał.
Nie odezwałam się przez co klepnął moją cipkę.
- Mów! - krzyknął.
- Chcę... Chcę żebyś mnie zasmakował. - jęknęłam, przez przyjemny ból w moich dolnych partiach.
Harry zaczął muskać moją łechtaczkę. Czułam ciepło budujące się w moim podbrzuszu. Gdy myślałam, że oszaleję, to on dołączy jeszcze swój język.
- Harry... Ja zaraz... dojdę... - odezwałam się, gdy by byłam blisko.
Po tych słowach Hazz zaprzestał swoich ruchów, a ja miałam ochotę do zabić.
- Jesteś na tabletkach? - zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową, a on wbij się we mnie. Był we mnie cały. Dał mi chwilę, abym przyzwyczaiła się do jego rozmiarów (a był ogromny, uwierzcie), a potem zaczął się szybko poruszać. Pokój wypełniły nasze jęki i imiona. Kiedy zamykałam oczy z przyjemności kazał mi je otwierać. Pojedyncze kropelki potu spływały po jego twarzy, a niesforne loki opadały mu na czoło. Gdy zauważyłam, że robi się co raz bardziej zmęczony, zaczęłam mu pomagać poruszając swoimi biodrami. Po paru sekundach oboje doszliśmy.

~*~

Tego chyba nikt się nie spodziewał, hę? :D
Szczerze to ja też xd Pisałam tak o i nagle... wylądowali na kanapie XD
Rozdział taki krótki, ale... Ale jest przynajmniej +18 xd 
Idk czy dobrze ta scena wyszła :/ nie mam jakiegoś talentu do takich rzeczy ahaha xd
Dziękuje za wszystkie komentarze! Nawet nie wiecie jaką motywację mi dają <3


13 kom = NEXT 

sobota, 28 lutego 2015

10. I'm pregnant asshole!

Następnego dnia obudziłam się późno. Było około godziny 14.
Najbardziej zdziwił mnie fakt, że leżałam w swoim łóżku, ale nie w swoich ubraniach. Miałam na sobie męską bluzkę, zgaduję że należała do Harry'ego, i majtki. Tylko to. Byłam bez biustonosza.
Muszę go opierdolić.
Wygrzebałam się spod ciepłej kołdry i zeszłam na dół.
Zdaję sobie sprawę jak muszę wglądać. Nie umalowana z krzakiem na głowie zamiast włosów. Całkiem ciekawie.
Zauważyłam Styles'a w kuchni. Po cichu weszłam do tego pomieszczenia i wzięłam ścierkę.
Co? Trzeba być ubezpieczony.
- Harry. - odezwałam się, a ten odwrócił się.
- Na reszcie wstałaś. - uśmiechnął się.
- Przebrałeś mnie?
Pokiwał twierdząco głową.
Dostał ode mnie ze ścierki.
- Za co to?! - krzyknął.
Zaśmiałam się z niego. Miał zdezorientowaną minę.
- Za to, że mnie przebrałeś w swoje ciuchy i zdjąłeś biustonosz.
Zaśmiał się tym razem ze mną i wyszedł z kuchni, zabierając jakiś kubek. Ja podeszłam do lodówki z zamiarem zrobienia czegoś sobie do jedzenia, ale ona była pusta.

***

- Wychodzę! - krzyknęłam trzaskając drzwiami frontowymi.
Wsiadłam do BMW Hazzy i odjechałam.
Chyba nie powiedziałam mu, że jadę jego.
Ups.
Nie moja wina, że Skyline'a już chyba kojarzą. Muszę być niezauważona.
Nie chodzi o to, że w warzywniaku mogą mnie tam zadźgać czy coś. Nie jadę tylko na zakupy. Pośledzę trochę Sama. Może coś się dowiem.
Ale najpierw jedzenie. Jestem w chuj głodna.
Kierunek: Tesco i KFC.
Ruszyłam spod domu i bardzo ładne korki mnie powitały.
Włączyłam radio. Jakaś japońska piosenka właśnie leciała.
- Spierdalaj. - mruknęłam.
W schowku poszukałam jakiś płyt. Wzięłam pierwszą lepszą, którą znalazłam i wsadziłam ją do odtwarzacza.
Jechałam jeszcze tak 30 minut.
30 minut w korku.
Myślałam, że rozjebie tych ludzi.
Tak, wiem. Jestem nerwowa. I to bardzo.
Zaparowałam blisko wejścia do marketu. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wyszłam z samochodu zamykając go.
Dobrze, że ubrałam dzisiaj długie spodnie, nie jest zbyt pogodnie. Nawet chyba będzie padać.

***

Gdzie oni jadą?!
Śledzę Sama i chyba jego dziewczynę.
Zatrzymali się przy jakiejś hali na przedmieściach. Była tam sama innych samochodów. Normalnie bym tam weszła i porostrzelała ich, ale nie ma żadnej broni! Nic, nawet zwykłej małej spluwy.
Odpuszczę im. Tylko dzisiaj. Następnym razem będę bardziej przygotowana.
Zawróciłam i pojechałam do domu. Tym razem byłam w nim szybko.
Zaparkowałam w garażu i wyjęłam zakupy z bagażnika. Wchodząc do domu usłyszałam damski głos. Bardzo piskliwy damski głos.
Wchodząc głębiej dostrzegłam Harry'ego i jakąś blondynkę na kanapie. Chłopak nie miał zbyt zadowolonej miny. Och.. Pomogę Ci, Styles.
Nie zauważyli mnie, więc wydarłam się.
- Co to masz znaczyć!? Czy ty znowu mnie zdradzasz!?
Odwrócili się w moją stronę. Blondynka wyglądała na wystraszoną, a Harry na lekko zdezorientowanego, ale po chwili załapał o co mi chodzi.
- C..Co? Mówiłeś, że... - odezwała się dziewczyna.
- Ja wiem co Ci powiedział! - podeszłam do nich. - Że jest samotny, tak?!
- Ale... - blondi patrzyła to na mnie to na Harry'ego.
- Jestem w ciąży, dupku! W jebanej ciąży! - zaczęłam płakać.
Nie wiedziałam, że jestem tak dobrą aktorką. Kiedy ja płakałam blondynka wybiegła z naszego domu. Po chwili wybuchliśmy śmiechem.
- Dzięki. - podszedł do mnie i przytulił.
Nie wiem czemu, ale spodobał mi się ten przytulas.


~*~

Rozdział nie należy do długich, ale dodałam żeby był :)
A tak w ogóle.... MSIMC WYGRAŁ KONKURS NA BLOG MIESIĄCA STYCZEŃ!
CHCĘ PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY NA NIEGO GŁOSOWALI ;) TO DLA MNIE NA PRAWDĘ WIELE ZNACZY <3 


10 KOM = NEXT 

wtorek, 24 lutego 2015

9. Our guest woke up !

Obudziłam się rano około godziny 10. Jak na tę godzinę na dworze było bardzo ponuro.
Nie chciało mi się nigdzie iść, a co dopiero wychodzić z łóżka.
Częściowo już urządziłam swój pokój. Mam na myśli to, że rozpakowałam moje torby z ubraniami, które w tym momencie znajdują się w szafie, a bielizna w komodzie.
Łóżko znajdowało się po prawej stronie przy ścianie, tak że do komody i szafy po drugiej stronie z łatwością można się dostać. W lewym rogu stoi biurko wraz z moim laptopem. Na parapecie poustawiałam różne rzeczy, które nam pomogą w tej całej sprawie. Na podłodze nie ma żadnego dywanu. Pozostawiłam ją ciemną. Gdyby nie ściany tego pokoju, które są beżowe, to wyglądałby on jak... Pokój jakiegoś zbuntowanego nastolatka.
- Rose! Chodź! Nasz gość się obudził! - krzyknął, zapewne z salonu, Harry.
Z cichym jękiem opuściłam łóżko. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej bieliznę, bluzę i dresy. Szybko się przebrałam, nawet nie malując się. Zeszłam na dół po schodach. Weszłam do salonu i otworzyłam drzwi, które znajdowały się obok telewizora.
Na samym początku myślałam, że one są od jakiejś łazienki czy coś w tym stylu, ale nigdy bym się nie spodziewała, że prowadzą one do piwnicy, którą teraz traktujemy jak... Pokój tortur.
Zeszłam po schodach. Na samym środku stało krzesło, a do niego przywiązany był Tom. Chłopak kręcił się na nim tak, jakby miał robaki w dupie.
Ręce przywiązane do krzesła tak samo jak nogi, a usta zaklejone taśmą.
To nawet nie wygląda brutalnie.
Wcale.
Kucnęłam przy nim i szybko zdarłam z jego twarzy taśmę. Chciał coś powiedzieć, ale go uprzedziłam.
- Jeżeli zaczniesz się drzeć to się dla Ciebie to źle skończy.
Przełknął ślinę. Boi się dziewczyny? Ale on męski...
- Czemu mnie tu trzymacie? - zapytał po cichu.
Uśmiechnęłam się i wstałam.
- Mówi Ci coś nazwisko O'Brian? - odezwał się Harry.
Chłopak pokiwał twierdząco głową.
Teraz trzeba tylko wyciągnąć z niego informacje...

***

- Mów! - krzyknął Harry, przykładając broń do skroni Toma.
Nic.
Kurwa nic nie mówi.
Jedna wielka niewiadoma.
Ani narkotyki, ani rany cięte, nawet jebana spluwa nie pomaga.
DLACZEGO ON NIE MÓWI!?
Jeżeli nie zacznie gadać to Styles chyba go zabije. Jest chyba wkurwiony na maksa. Spod jego białej bluzki można zobaczyć napięte mięśnie. Swoją drogą... Są całkiem duże.

Nie czas na romanse, Martin.

Racja. Nie czas na romanse, nawet jeśli mój partner jest cholernie przystojny.
Ja to powiedziałam?
To nie tak, że ja go ubóstwiam czy coś... Po prostu jest przystojny. Lubię chłopaków z tatuażami. Strasznie mnie tacy pociągają.
- Nic Wam kurwa nie powiem. - splunął.
Teraz tego za wiele.
Pokażę mu.
Wzięłam od Harry'ego broń i strzeliłam Tomowi w stopę. Zawył z bólu. Czułam na sobie wzrok mojego partnera, więc odwróciłam się do niego. Miał zdziwiony wyraz twarzy.
Czyli nie wierzył w to, że ja na prawdę mogę komuś zrobić krzywdę?

***

- Zamówiłam pizze. - usiadłam obok Hazzy na kanapie.
Nie wiem czy nasz więzień jeszcze żyje. Mam to tak na prawdę w dupie, bo powiedział nam wszystko czego chcieliśmy. Jest jakoś cicho, a nie zaklejaliśmy mu ust, więc albo śpi, albo nie żyje.
Cały wieczór spędziliśmy na oglądaniu dennych filmów zajadając się pizzą. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.


~*~

Późno dodałam rozdział 8, więc macie 9 :)
Właśnie zabieram się za playlistę, więc to ostatnie chwile, jeżeli chcecie jakieś Wasze ulubione piosenki na niej ;)

9 KOM = NEXT :)

poniedziałek, 23 lutego 2015

8. Hi... + zwiastun?

To pokój do seksu!
O mój Boże... Kto tu mieszkał?!
Po prawej stronie na ścianie wisiały baty i tym podobne. Na samym środku stało ogromne łóżko z baldachimem. Było wykonane z ciemnego drewna, pościel była czarna z czerwonymi elementami. Natomiast na lewej ścianie były różne zabawki erotyczne typu dildo. Wszystko dopełniały czerwone ściany.
Wybuchłam śmiechem. Mieszkał tu na pewno jakiś erotoman.
- Czemu tak się.... - podszedł do mnie Harry i zobaczywszy pokój zareagował tak samo jak ja.

***

- Styles! Pośpiesz się! - wydarłam się z przedpokoju.
Ile on potrzebuje czasu by przyszykować się na wyścigi?! Nie idziemy do pieprzonego teatru! Ja sama zdążyłam umalować się i ubrać w 15 minut, a podobno to dziewczyny długo się szykują...
- Już! - krzyknął schodząc z schodów.
Przewróciłam oczami i chwyciłam klucze z ciemnej szafeczki. Czy w tym domu wszystko jest ciemne?! Nie ważne...
Wyszliśmy z domu, a ja zamknęłam go na klucz. Poszliśmy do swoich samochodów i od razu uruchomiliśmy nasze słuchawki, abyśmy mogli lepiej się porozumiewać.
- Słyszysz mnie? - odezwałam się, gdy wyjechaliśmy z naszej posesji.
- Tsaa.
Harry podjechał obok mnie, gdy staliśmy na światłach. Popatrzyłam w jego kierunku, kiedy odezwał się.
- Może wyścig? - uśmiechnął się.
Pokręciłam rozbawiona głową.
Mamy jechać i zgarnąć jedną osobę z otoczenia Sama, a nie ścigać się i zaliczać. Nie jesteśmy tu dla przyjemności, tylko dla roboty.
- Nie, Styles. - odparłam.

***

- Pamiętaj. Za godzinę w tamtym zaułku. - popatrzyłam na Harry'ego.
Pokiwał głową i odszedł.
Najtrudniejsza robota dla mnie. Zaciągnąć jednego gościa, a Harry dokona reszty, samej przyjemności... Nie mówię tu o perwersyjnym bzykanku. Nie.
O Boże!
Fuj!
Nie, nigdy... Nie pozwolę by jakieś pedały bzykały się u mnie w domu... Fuj.
Rozejrzałam się po tłumie. Nigdzie nie widziała naszego celu. Ruszyłam w tłum. Starałam jak najbardziej seksownie się poruszać. Już po chwili poczułam czyjeś ręce na biodrach. Nieznajomy pociągnął mnie tak, że wylądowałam w jego ramionach. Obróciłam się przodem. Trzymał mnie jakiś obleśny typek. Na twarzy miał duży zarost, usta były wykrzywione w dużym uśmiechu, a jego źrenice były powiększone, co świadczy o tym, że jest naćpany.
- Chodź ze mną... - wybełkotał.
Nie odpowiedziałam mu, tylko wykręciłam jego ręce w dziwny sposób, tym samym się uwalniając.
- Lepiej nie. - wyszeptałam mu do ucha.
Uwalniając jego kończyny na odchodne kopnęłam go w jaja. Tak na wszelki wypadek.
 Ponownie się rozejrzałam, gdy odeszłam kawałek od tego gościa. Tym razem zobaczyłam go. Stał przy Plymouth'ie Roadrunner. Odrzuciłam swoje włosy do tyłu i podeszłam do niego.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
Popatrzył się na mnie i odwzajemnił mój gest. Przystojny był. Ciemne włosy, duże usta, ładny nos i te niebieskie głębokie oczy. Szkoda,że jego też trzeba zabić...
- Hej, piękna.
Przygryzłam dolną wargę.
Cholera.
Szkoda mi go.
Ale praca to praca...

***

Ile on może ważyć? Gdzie do diaska jest Harry?!
Trzymam nieprzytomnego Toma (bo tak mi się przedstawił), a ja muszę czekać na niego.
- Styles! - krzyknęłam do słuchawki.
Długo panowała tam cisza. Przez całe 5 minut musiałam jeszcze tu stać i czekać.
Obiecuję, że jak tylko wrócimy do domu to go zajebie. Za godzinę, to za godzinę, tak?! A nie półtorej!
- Jestem! - przybiegł zdyszany
- W końcu. - warknęłam w jego stronę. - Trzymaj go.
Chłopak podszedł do mnie i wziął Toma. Poszliśmy w kierunku naszych samochodów, które tutaj zaparkowaliśmy. Harry jechał z naszym, że tak powiem, niewolnikiem, a ja sama.
Narkotyki, które mu podałam wcześniej nie przestaną działać nie szybciej, niż 5 godzin. Mamy dużo czasu na dojazd i ulokowanie go w piwnicy, która została wcześniej do tego przyszykowana.
Wyjechaliśmy nie zwracając niczyjej uwagi.
Po raz pierwszy od paru lat, podczas tej drogi nie złamałam ani jednego przepisu. Miałam włączone światła, używałam kierunkowskazu, nie przekraczałam prędkości... Wow.



~*~

Po pierwsze...

15 KOMENTARZY POD 7 ROZDZIAŁEM!

Jestem taka dumna... *ociera łezkę*
Dla mnie jak jest już 7-8 komentarzy, to jest dużo... Ale 15?! Wow...

A TERAZ...
CHCECIE ZWIASTUN? BO NIE WIEM, CZY MAM ZAMAWIAĆ, CZY TEŻ NIE.
PISZCIE W KOMENTARZACH :)

A! A CO DO PIOSENEK TO MAM PARĘ PROPOZYCJI, ALE JAK CHCECIE TO PISZCIE TEŻ SWOJE POMYSŁ ;)

7 KOM = NEXT 

wtorek, 17 lutego 2015

Liebster Blog Award + piosenki!

'Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.'

Dziękuję za nominację Michelle Styles z You will always be my property :)

Pytania:

1. Jaką masz markę telefonu?- Samsung ;)
2. Do jakiego fandomu należysz? - Directioners, Mixers i 5SOSFam c;
3. Ile chcielibyście mieć dzieci? - Tak na prawdę to nie wiem, czy chcę dzieci.... Przy nich jest tyle roboty i idk czy się nadaję. Może to dziwnie brzmieć, ale pewnie częściej dbała o samochód niż o niej hah xd Ale czas pokaże :)
4. Od kiedy prowadzisz bloga? - Od 11 stycznia :)
5. Jaki jest twój ulubiony żywioł? - Woda <3
6. Co znaczy dla Ciebie miłość? - Nic. Dla mnie ona nie istniej. Owszem. U mnie w ff jest, ale w prawdziwym życiu tego nie uznaję. ;)
7. Jest ktoś, kogo uważasz za swojego idola? - One Direction to moi idole...
8. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości? - Hmm... Najbardziej to w Los Angeles *-*
9. Jakiego koloru są twoje oczy? - Zielone xd
10. Czy to jest twój jedyny blog? - Nie, mam jeszcze jednego, ale czekam na szablon i dopiero pojawi się prolog :)
11.  Czy spełniło się jakieś twoje marzenie? - Nie :/

Moje nominacje:


1. http://inf-ini-ty-fanfiction-1d.blogspot.com 
2. http://angelicblood-ff.blogspot.com
3. http://special-fanfiction.blogspot.com
4. http://love-you-1d.blogspot.com
5. http://wcale-nie-uwazam-ze-jestes-nikim.blogspot.com
6. http://zakazanydotyk.blogspot.com
7. http://violent-niall.blogspot.com
8. http://returnfanfic.blogspot.com
9. http://littledaddysgirlhardfuck.blogspot.com
10. http://escape-fan-fiction.blogspot.com/#_=_
11. http://wildheart-ff.blogspot.com


Moje pytania:

1.  Jak masz na imię?
2. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się kłamać rodzicom prosto w oczy?
3. Lubisz placki?
4. Ulubiony kolor?
5. Jest jakaś piosenka, która opisuje Ciebie?
6.  Jaką bajkę z dzieciństwa najchętniej byś jeszcze obaczyła/zobaczył?
7. Jaka jest twoja ulubiona gra na konsolę/PC?
8. Czy kiedykolwiek miałaś/łeś problemu z policją?
9. Czego nie lubisz w blogach? Co Ci najbardziej przeszkadza podczas czytania?
10. Jakie jest twoje hobby? 
11. Co lubisz?


A co do rozdziału... Będzie w nim dużo akcji *-*
Idk kiedy będzie, ale raczej nie dzisiaj :)

BĘDĘ TWORZYĆ PLAYLISTĘ (TAK SAMO JAK NA WATTPADZIE BĘDĘ UMIESZCZAĆ OPOWIADANIE, ALE O TYM PÓŹNIEJ) I CHCĘ, ŻEBY ONA KAŻDEMU PRZYPADŁA DO GUSTU, WIĘC PODAJCIE W KOMENTARZACH TYTUŁY PIOSENEK, KTÓRE CHCECIE ŻEBY ZNALAZŁY SIĘ NA PLAYLIŚCIE ^^

wtorek, 10 lutego 2015

7. Welcome Tokio! + WAŻNA NOTKA

- Jeszcze raz... - spojrzałam na swoją listę.
Mam nadzieję, że wszystko wzięłam. Dzisiejszy dzień jest dniem wyjazdu. Mieliśmy parę dni na przyszykowanie się, ale minęło.
Jestem taka nieprzytomna. No ale kto byłby pełen sił o 3 nad ranem? Nikt.
Wzięłam swoje walizki i wyszłam z mojego pokoju. Postawiłam je w przedpokoju. Amelia wraz z Chrisem stanęli przy mnie i przytulili.

***

- Jak nazywa się 8 małżonka wdowca? - zapytał Harry.
- Nie wiem - przewróciłam oczami.
- Ósmażona! - wybuchł śmiechem.
Jesteśmy już 6 godzinę na tym jebanym statku i chyba nie wytrzymam z nim. Ciągle opowiada te jego 'śmieszne' żarty. Dlaczego faceci nie mają przycisku 'wyłącz' lub 'wycisz'? Dlaczego!?
Płyniemy ogromnym statkiem dostawczym do Tokio, bo uznaliśmy że będzie tak najlepiej przewieźć samochody bez zbędnego czekania. Za sterami jest kumpel Adam - Calum. Znam go też trochę, więc mogę powiedzieć, że jest spoko. Od czasu do czasu pojawi się na wyścigu, lub pomoże go organizować.
Wyjęłam komórkę z kieszeni moich rurek telefon. Włączyłam pakiet internetu i pierwsze co to sprawdziłam Facebooka. No co? To że jestem jaka jestem, nie oznacza, że nie mogę mieć Facebooka i pisać ze znajomymi!
Miałam 1 nieodebraną wiadomość. Kliknęłam na ikonkę i wyświetliło mi się imię na i nazwisko Harry'ego. Popatrzyłam na niego. Lampił się na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Styles... - westchnęłam. - Czego chcesz.
- Sprawdzi wiadomość - zaśmiał się.
Przeniosłam swój wzrok na komórkę. Kliknęłam na wiadomość od niego i pojawił mi się kolejny jego kiepski żart, a mianowicie: Co robi skejter w toalecie?
- Nie wiem, Harry - westchnęłam i popatrzyłam na niego ponownie.
- Szaleje na desce!

***

Podjechaliśmy pod nasz tymczasowy dom.
Jak to brzmi... Nasz dom. Dobrze, że tymczasowy.
Wjechaliśmy do garażu, który akurat był na dwa samochody typu sedan*. Zaparkowaliśmy.
A teraz czas na pudła...
Podeszłam do swojego bagażnika i wyjęłam dwie walizki na kółkach. Udałam się do środka budynku. Szłam długim korytarzem. Ściany były pomalowane na morski kolor, a podłoga wykonana z ciemnego drewna. Po lewej i jak i po prawej stronie na ścianach były porozwieszane różne obrazy przedstawiające martwą naturę. Oryginalnie.
Przeszłam przez kolejne drzwi i ukazała mi się otwarta część dzienna. Tak samo jak w tamtym korytarzu ściany było koloru morskiego, ciemna podłoga i obrazy.
Po prawej stronie był salon. Znajdował się tam wielki telewizor, a naprzeciwko niego czarna skórzana kanapa. Był również stoliczek na kawę, wykonany z podobnego drewna co podłoga.
Po lewej stronie była nowoczesna kuchnia. Jasne blaty, kuchenka, zmywarka i lodówka. Standard.
W głębi był ciemny stół z czterema krzesłami. Skromna jadalnia.
Nie wiem jak Harry'emu, ale mi psuje.
Poszłam kawałek dalej i weszłam po kręconych schodach. Wszystkie drzwi były pootwierane na oścież tak jak mówił Adam. Zaglądałam do każdego pomieszczenia.
Pierwsze drzwi po lewej to była w miarę duża łazienka z kremowymi kafelkami na ścianach, a białymi na podłodze. Na wprost pod oknem była wanna, a po prawej był zlew i toaleta.
Następne drzwi to były sypialnie urządzone tak samo.
Najbardziej ciekawił mnie pokój na samym końcu gdzie drzwi były zamknięte.
Zostawiłam walizki i poszłam sprawdzić je. Nacisnęłam klamkę, a one ani drgnęły. Ponowiłam swój ruch, ale to samo.

Tak nie będziemy się bawić.

Odeszłam trochę. Z rozbiegu uderzyłam w nie nogą. To dopiero było z buta wjeżdżam.
Drzwi rozwaliły się, a to co ukazało się moim oczom ogromnie mnie rozbawiło.


~*~

Jak myślicie - co będzie w tym pokoju? ^^

A teraz....

Chcecie by dodać tutaj na bloga playliste? Bo nwm czy nie będzie to Wam przeszkadzać, dlatego się Was pytam ;)
A! I jeszcze jedno :)
Przenieść też ff na wattpada? Bo może po prostu lepiej się Wam tam czyta, tak jka mi na przykład.

So... Czekam na Wasze odpowiedź, jeżeli nie odpowiecie to sama zadecyduję xd

Liczę na komentarze 

czwartek, 5 lutego 2015

6. Can you stay with Amelia, please?

- Amelia! Ja wychodzę do pracy! - krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi.
Nie wiem czego oni ode mnie chcą w wolny dzień. Mówili, że nie ma to jest nic wspólnego z naprawianiem samochodów. Nie rozumiem.
Zeszłam na dół po schodach i wyszłam z klatki schodowej. Poszłam w stronę mojego samochodu. Otworzyłam go i wsiadłam do środka. Włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam. Włączyłam radio i wsunęłam do niego płytę jakiegoś rapera. Ruszyłam spod bloku powoli, ale na głównej drodze przyśpieszyłam. Na miejscu byłam po 15 minutach.
Przed wejściem stała Mazda Harry'ego. Co kurwa?
Zaparkowałam i zgasiłam silnik. Zamknęłam samochód i wyszłam z niego. Do warsztatu weszłam od tyłu, wejściem dla pracowników. Przeszłam przez pomieszczenie socjalne witając się z Bradem, który pracuje ze mną i 3 jeszcze innych facetów. Zapukałam w drzwi od pokoju szefa. Usłyszałam 'wejść', więc to zrobiłam.
Ogólnie mój szef ma 22 lata i też ściga się. Dał mi pracę i informuje o wyścigach. Adam to spoko facet.  Jest wysoki i ma czarne włosy. Jest dobrze zbudowany i umięśniony. Jednym słowem - przystojniak. Dzięki niemu też niekiedy wyjeżdżam, żeby coś ściągnąć lub przewieźć.
Na przeciwko niego siedział... Harry?
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie.
- Co chcesz? Wiesz, że mam urlop - zaczęłam rozmowę.
- Jedziesz do Japonii z Stylesem. - odparł.
Popatrzyłam na niego zszokowana. Ja z Harrym? Skąd oni w ogóle się znają? A tak na marginesie to lubię jeździć do Japonii.
- Czemu z nim i po co tam mamy jechać? - popatrzyłam na Harry'ego.
- Sam O'Brian - rzucił na swoje biurko jakieś papiery.
Podeszłam do niego i wzięłam je.

Imię i nazwisko: Sam O'Brian
Wiek: 25
Lokalizacja: Tokio, Japonia.

- Macie go zabić, ale najpierw musicie zdobyć informacje, ale to potem. Wszystko wyjaśnię już jak będziecie na miejscu. - dodał Adam.
Popatrzyła na lokowatego.
Siedział jakby go to nie interesowało. Denerwuje mnie.
- A samochody? - zwróciłam się do szefa.
- Chodźcie - wstał tak samo jak Harry.
Wyszliśmy z jego biura i pokierowaliśmy się na tyły, Adam nazywa go 'tajnym garażem'. Nie wiem dlaczego. Każdy z pracowników o nim wie, ale to może tylko dla tego, że każdy tutaj kto pracuje robi dla niego różne roboty. Wyjeżdżają, ściągają, a nawet zabijają.
Ale wracając. Stały tam dwa samochody: Nissan Skyline i BMW 3 E36 . Nissan był srebrny z niebieskimi elementami, a BMW pomarańczowe z z czarną maską, dachem i klapą od bagażnika, a do tego dochodziły czarne felgi.
- Mój Skyline - podeszłam do wybranego samochodu.
Obgadaliśmy jeszcze parę spraw i pojechaliśmy do siebie. Ja Nissanem, a on BMW. Nasze samochody będą przechowywane w warsztacie.
Wjechałam na podwórku mojej kamienicy i zaparkowałam na wolnym miejscu.

***

- Czyli mam się nią zając? - zapytał Chris.
- Taa - westchnęłam.
Poprosiłam Christiana, żeby zaopiekował się Amelią pod moją nieobecność. Chuj wie co może się z nią stać. Nie będzie mnie trochę, więc muszę wiedzieć, że nie jest sama i nie siedzi w jakimś koncie bojąc się. O nie.
- Nie ma sprawy - zgodził się.
Dobrze, że chociaż to mam z głowy. No i oczywiście, że dogadują się.

Teraz tylko się spakować i w drogę.



~*~

Tak jak mówiłam - rozdział 6!
Co myślicie o tej całej sytuacji? ^^
Tutaj macie zdjęcia samochodów, które jak na razie mają Emily i Harry :)

Nissan:


BMW:




PRZYPOMINAM O GŁOSOWANIU :)