niedziela, 22 marca 2015

16. One, two, three you die! + nowe ff?

PRZECZYTAJ NOTKĘ, PROSZĘ :)

Harry's POV:


Siedziałem w domu na kanapie i oglądałam telewizję. Zza oknem panuje ciemna noc, a Rose nie ma w domu. Martwię się trochę.
Nie jestem żadną cipą i nie boję się wszystkiego i o wszystkich. Po prostu...
Nie.
Nie ma racjonalnego wyjaśnienia.
Nie wiem dlaczego do jasne cholery martwię się!
Próbowałam się do niej dodzwonić, ale mi się nie udało. Ta wkurwiająca babka pierdoliła o tym, że ma wyłączony telefon.
W pewnym momencie jedno z okiem zostało zbite.
- Zajebiście... - mruknąłem.
Wstałem i podniosłem ten mały cholerny przedmiot. Była dołączona to niego karteczka.

Raz, dwa, trzy zginiesz ty!
Ciekawe gdzie jest Rose?
Chcesz wiedzieć? Zapraszam. Stara hala za miastem.
Sam.


Co to kurwa ma być?!


Rose's POV:


Obudziłam się w jakimś ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu. Chciałam się poruszyć, ale ręce miałam przywiązane do krzesła.
Wspomnienia z sprzed paru godzin zaczęły napływać mi do głowy. W przeciągu kilku sekund wiedziałam, że nie będzie miło.
Mam nadzieję, że nic aż tak złego się nie stanie. Mam na myśli, że mnie nie zabiją.
Kiedy mój wzrok dostosował się do panującej ciemności zaczęłam się rozglądać. Siedziałam w dużym pomieszczeniu.Było tu w chuj zimno i wilgotno. Przede mnie były schody, które prowadziły w górę do drzwi. Więc wsadzili mnie do piwnicy...
Ściany nie były nawet pomalowane, a podłoga betonowa. Po mojej lewej stronie były jakieś baty i inne. Ciekawie.
Miałam ręce przywiązane, ale nogi już nie. Postanowiłam to wykorzystać, ale nie teraz.
Nagle drzwi otworzyły się. Osoba, która wchodziła wyglądała mi na faceta i to dobrze umięśnionego. Zaczął schodzić po schodach. Pociągnął za jakiś sznureczek i w pomieszczeniu zrobiło się jasno. Przymrużyłam oczy.
- Wstawaj suko. - usłyszałam głos Sama. Skurwysyn.
- Nie śpię cipo. - odgryzłam się
Tym razem szybko dostosowałam swój wzrok to światła.
Nie myliłam się. Przede mną stał wkurwiony Sam i chyba chciał mi przywalić. Niech tylko spróbuje to zginie kutas.
- Nie tym tonem. - warknął. - Coś Harruś nie przyjeżdża.
- Aha? - podniosłam jedną brew.
Nie wiem o co mu chodzi z tym, że 'Harruś' jeszcze nie przyjechał. Harruś. To tak komicznie brzmi...
- Nie martwi się o Ciebie. Źle Wam się chyba powodzi w Waszym związku.
Zaczęłam się śmiać.
W jakim związku? Czy on myśli, że ja i Styles jesteśmy parą? O Boże...
- Ty chyba nie myślisz, że mnie i jego coś łączy? - śmiałam się.
Przez moje zachowanie dostałam z liścia w policzek.


Harry's POV:


- Ty nie rozumiesz! Musimy kurwa zacząć działać i to już! - darłem się do telefonu.
- Rozumiem, kurwa rozumiem, ale nie puszczę Ciebie samego. - odpowiedział Adam.
- Jutro Zayn, Liam, Louis i Niall będę u Ciebie i zaczniemy działać. - dodał.
Chodziłem po pokoju z jednego końca na drugi ciągnąć za końcówki moich włosów.
Nie mogę czekać. Nie umiem. Martwię się w chuj o nią. To jest tak popierdolone.
- Dobra, ale nie dam i się nawet wypakować... - mruknąłem.
Usłyszałem śmiech po drugiej stronie słuchawki. No fakt... Dziwnie to musiało brzmieć.
- Czemu się aż tak przejmujesz? - zadał pytanie, na które nawet sam sobie nie umiem odpowiedzieć.
No właśnie, dlaczego?



~*~

Fuck yeah! Napisałam i myślę, że nie jest aż tak zły... Harry coś za bardzo się martwi, nie sądzicie? ^^

CHCECIE NOWE FANFICTION? BO MAM OGÓLNIE DWA POMYSŁY I IDK KTÓRY LEPSZY I CZY WGL BD CHCIELI...
PIERWSZY POMYSŁ: NAUCZYCIELKA, KTÓRA JEŹDZI NA WYŚCIGI SAMOCHODOWE; DO PRACY PRZYJEŻDŻA INNYM AUTEM BY NIE BYŁO PODEJRZEŃ; JEDNEGO DNIA SPOTYKA NA WYŚCIGACH CHŁOPAKA JEDNEJ E SWOICH UCZENNIC (TO BD HAZZY), NASTĘPNEGO DNIA SPOTYKA GO W SQL A ON ZACZYNA JĄ SZANTAŻOWAĆ
DRUGI POMYSŁ: COŚ W STYLU GREYA, ALE BEZ SEKSU (NIE UMIEM TAKICH SCEN PISAĆ)

PISZCIE CZY CHCECIE I JAK TAK TO KTÓRE :)

16 KOM = NEXT

wtorek, 17 marca 2015

Wielkie przeprosiny i kilka słów.

NA SAMYM POCZĄTKU...
PRZEPRASZAM, ŻE OSZUKAŁAM WAS. MIAŁAM DODAĆ ROZDZIAŁ W NIEDZIELĘ, A TEGO NIE ZROBIŁAM. NIE DOŚĆ, ŻE NIE DOTRZYMUJĘ SŁOWA TO JESZCZE TAK RZADKO WSTAWIAM NOTKI.
PO PIERWSZE: DOSTAŁAM SZLABAN NA INTERNET.
PO DRUGIE: PRZYSZYKOWUJĘ SIĘ DO SPRAWDZIANU SZÓSTOKLASISTY (tak jestem w szóstej klasie, lel)
ALE POSTARAM SIĘ WSZYSTKO NADROBIĆ :) ROZDZIAŁY PISZĘ SOBIE NA KARTKACH, WIĘC WYSTARCZY, ŻE JE PRZEPISZĘ :)
PISZĘ TĘ NOTKĘ NA SZYBKO, BO MAM LAPTOPA 'NIELEGALNIE', MAM NADZIEJĘ, ŻE WIECIE O CO MI CHODZI HAH X
SOŁ... PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ :)
KOCHAM WAS <3

niedziela, 15 marca 2015

15. Basketball.

ZAPRASZAM DO ODPOWIADANIA W ANKIECIE :)


Obudziło mnie słońce przedostające się do mojego pokoju przez nie zasłonięte okno. Gotowa na nowy dzień wstałam z łóżka i zaścieliłam je, co było wielki świętem, ponieważ ja nigdy nie ścielę łóżka. Tak mam.
Pogoda idealna, więc czemu nie pograć dzisiaj w koszykówkę? Widziałam gdzieś boisko do kosza.
Poczłapałam w kierunku szafy. Wyciągnęłam z niej wygodne spodenki i jakiś top, żeby wygodnie mi grało się w koszykówkę, a następnie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i umyłam zęby. Zeszłam na dół i wzięłam jabłko do ręki.

Zjem w drodze.

Nigdzie nie widziałam Harry'ego, więc uznałam, że jeszcze śpi.
No tak, bo godzina 11 to dla niego pewnie świt.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do garażu. Wzięłam wcześniej piłkę do kosza, która była pod ścianą i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam i wyjechałam. Dzisiaj byłam w dobrym humorze i jechałam spokojnie. Nie... nie jechałam jak psychopata, który zaraz urodzi, ale jedzie po narkotyki i rozmawia przez telefon z Mamą tłumacząc się dlaczego za pierwszym razem nie odebrał. Tak, to dobre określenie.
Ale wracając... Na miejscu byłam po około 15 minutach. Nikogo nie było, więc dla mnie to jeszcze lepiej.
Wysiadłam zabierając ze sobą co niezbędne. Bo piłka, picie i telefon to najważniejsze rzeczy dla mnie w tamtym momencie. Komórkę i napój postawiłam przy słupku od kosza i zaczęłam rzucać.
Szło mi nawet nie źle. Gdzieś około godziny byłam sama na boisku, ale później pojawili się jacyś chłopacy w moim wieku albo trochę starsi. Było ich sześciu.
- Odejdź mała, zawodowcy Ci pokażą. - zaczął jeden.
Byli wysocy i wysportowani. Nie powiem, że byli brzydcy, bo skłamałabym. Lubię wysokich.
Popatrzyłam na nich z uniesioną brwią, ale odsunęłam się dając im miejsce do popisu.
Patrzyłam jak się ustawiają i chyba dzielą na dwie drużyny. Zaczęli swój 'mecz'. Całkiem nieźle im to szło. Blokowali siebie nawzajem i rzucali.

***

Zagrała z nimi i powiem, że było całkiem ciekawie. Ale i tak moja drużyna wygrała. Mimo, że mówili mi swoje imiona to i tak ich nie pamiętam.
W porze lunchu pożegnałam się z nimi, wzięłam swoje rzeczy i odeszłam w kierunku swojego samochodu. Picie, piłkę i telefon wrzuciłam na przedni fotel, a sama usiadłam za kierownicą. Miałam ochotę na jakiegoś fast food'a, więc pojechałam w kierunku KFC. Tym razem jechałam jak psychopata, który zaraz urodzi, ale jedzie po narkotyki i rozmawia przez telefon z Mamą tłumacząc się dlaczego za pierwszym razem nie odebrał. Nie chciało mi się stać w korkach, to nie dla mnie. Zaparkowałam przed budynkiem KFC i wyszłam z samochodu. Zamknęłam go i weszłam do środka.
Nie lubię siedzieć w takich miejscach. Zawsze jebie tu potem, jest masa nastolatków, którzy gadają o tym ile wczoraj wypili lub ile pieniędzy wykradli rodzicom z portfela. Nie lubię tego dlatego zawsze biorę na wynos i jem w samochodzie.
Zamówiłam sobie B-smart'a i wyszłam. W między czasie słyszałam jak ktoś mówił o moim Nissanie. Były to jakieś babska z dziećmi. Narzekały pewnie o to, że jest tuningowany i mogę stwarzać niebezpieczeństwo. Pierdolenie.

***

Bo, gdy na dworze jest ciemno najlepiej się gra. Nie ma nikogo i latarnie oświetlają boisko. Uwielbiam to. Rzucałam i rzucałam. Dla innych może być to nudne, ale dla mnie nie. Kiedyś całymi dniami tak robiłam.
Ale zaczynało nie coś nie pokoić. Cały czas czuła się obserwowana.

To może źle się skończyć.

Starałam się nie zwracać uwagi na te dziwne uczucie, ale nie potrafiłam. Najgorsze jest to, że nie mam przy sobie nawet noża!
Nic.
Jestem bezbronna.
Oczywiście. Mogę próbować bronić się, ale chuj z tego wyjdzie.
Gdy już chciałam iść zza drzew wyszło paru mężczyzn.

WIEDZIAŁAM! KURWA WIEDZIAŁAM!

Zaczęli iść w moją stronę. Rzuciłam wszystkie rzeczy, które miałam w rękach i przyszykowałam się na atak. Nie przewidziałam tego, że za mną też ktoś może być. Ktoś przyłożył mi szmatkę do ust, która była nasiąknięta chemikaliami. Wierciłam się, próbowałam wyrywać się, ale chuj. Odpłynęłam.



~*~

WOW! 24 KOMENTARZE PO 14 ROZDZIAŁEM! JESTEŚCIE NIESAMOWICI <3
TO TAK... OD TEGO ROZDZIAŁU BĘDZIE SIĘ DZIAĆ. POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ D KOŃCA, WIĘC UTWORZYŁAM ANKIETĘ Z PYTANIEM CZY CHCECIE CZĘŚĆ DRUGĄ :)
BIORĘ SIĘ ZA PISANIE 16 ^^
KOCHAM WAS <3

sobota, 14 marca 2015

14. Fast fuck. + REALLY ważna notka



Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich!  

Wstał ze mną na swoich kolanach i przyparł do ściany, nie przerywając pocałunku.
Jego ręce powędrowały do gumki od moich dresów. Zahaczył o nie palcami i szybko zdjął w między czasie kiedy ja siłowałam się z paskiem o jego spodni. Podczas, gdy on zdążył już pozbyć się mojej bluzki, przez co na chwilę przerwał pocałunek, ja zdołałam zdjąć te nieszczęsne spodnie.
Po chwili obydwoje byliśmy nadzy. Hazz cały czas trzymał mnie, a ja miałam nogi zaplątane wokół jego bioder.
Zaczął powoli we mnie się wsuwać, przez co jęknęłam z rozkoszy. Byłam taka rozpalona. Wypchnęłam biodra do góry przez co zatopił się we mnie jeszcze bardziej. Styles zaczął szybko się poruszać doprowadzając nas obojga do obłędu. Był pewny i szybki. Nie rozumiałam tego trochę, bo przed chwilą został postrzelony w ramię, a teraz.... Oczywiście nie narzekam. W przeciągu 25 sekund oboje doszliśmy.

***

Nie umiem opisać mojego uczucia do Harry'ego. Ja nawet nie wiem czy jesteśmy przyjaciółmi!
To wszystko jest pojebane... Jednego razu się pieprzymy, drugiego oglądamy filmy, a trzeciego odbieram go najebanego w trzy dupy z jakiegoś baru. Albo jestem głupia, albo to na serio nie ma żadnego sensu.
Po naszym... MAŁYM zbliżeniu w łazience chłopak zniknął.
Tak na prawdę to ja nawet nie wiem kim my dla siebie jesteśmy.
Znajomymi?
Przyjaciółmi?
Partnerami w zabójstwie?
Nie mam bladego pojęcia. To wszystko jest takie skomplikowane.
Siedziałam na kanapie z laptopem na kolanach i telefonem przy uchu. Dzwoniłam do Adama by mu to wszystko opowiedzieć. U nich pewnie był dzień, skoro u nas późna noc, więc nie powinna jego obudzić.
- Halo? - odebrał po 5 sygnale.
- Nie jest dobrze. - odezwałam się śmiertelnie poważnym głosem.
- Dokładniej?
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami. O zaczynając od tego jak zaczęłam śledzić Sama, po jego przybycie.
Uznaliśmy, że potrzebne jest nam wsparcie. Długo myśleliśmy nad odpowiednimi osobami.
- A co z Chrisem? Może on Wam pomoże? - zaproponował.
- Nie, nie, nie. Nie ma mowy. On opiekuje się Amelią. - zaprzeczyłam.
- Blondynką? Widziałem go ostatnio z jakąś dziewczyną, przytulali się i całowali.
Aha? Zatkało mnie.
Chris z Amelią? Nieeee, nie możliwe. On nigdy nie miał dziewczyny i mówił, że nie chce bo to takie 'chujowe' i 'babskie'.
Gadaliśmy i gadaliśmy dopóki Adam wpadł na pomysł.
- Może weźmiemy kumpli Harry'ego? Mówił, że z nimi przyjechał do L.A.
W sumie? Czemu nie. Niczego lepsze nie wymyślimy i tak, więc zgodziłam się.

***

Rano, gdy przygotowałam śniadanie do domu wszedł Harry. Miał na sobie czarne rurki, bluzkę z Pink Floyd i kurtkę skórzaną.
- Dzień dobry. - przywitał się ze mną.
- Dobry. - mruknęłam mieszając jajecznicę.
Usłyszałam kroki na schodach, więc pewnie poszedł do siebie.
Zjadłam śniadanie i poszłam pooglądać telewizję. Tak zleciał mi cały dzień. Przed telewizorem i z telefonem w ręce. Chciałam zadzwonić do Chrisa i dowiedzieć się czy faktycznie coś łączy go z Amelią, ale uznałam, że nie będę go budzić i tak siedziałam.
Wieczorem poszłam się przebrać bo chciałam pojechać na wyścigi i zobaczyć jaki poziom jest w Tokio.
Miało być ciepło, więc ubrałam czarne szorty z wysokim stanem i białą bluzkę z napisem 'New black', a na nogi ubrałam moje ukochane converse.
Gotowa powędrowałam do garażu. Wsiadłam do Nissana i odjechałam.

***

- 2 tysie. - podszedł do mnie jakiś japończyk.
Wręczyłam mu odpowiednią kwotę i przygotowałam się do startu.
Czekał mnie drift wyścig. Polega on po prostu na drifcie. Nie można w nic przywalić. Pierwszy na mecie wygrywa i zgarnia całą kasę. Nie można mieć ani jednej rysy.
Razem ze mną startują 4 osoby. 3 facetów i ja jedyna dziewczyna.
Zaczynamy na ulicy, potem wjeżdżamy na parking wielopoziomowy i kończymy na ostatnim poziomie.
Przed nas wyszła skąpo ubrana dziewczyna. Zaczęła odliczać. Faceci popatrzyli na siebie i gdy krzyknęła 'Start!' ruszyliśmy.
Było ślisko, więc warunki idealne.
Wyprzedziłam ich, tylko jeden mi cały czas siedział na dupie. Próbował mnie wyprzedzić, ale blokowałam go. Trudno było, dlatego uznałam go  za godnego przeciwnika. Musiał być dobry w te klocki.
Wjechaliśmy na parking. Było pusto. Ominęłam pierwszą kolumnę i zaciągnęłam ręczny wchodząc w zakręt. Milimetry dzieliły ścianę od mojego zderzaka, ale ja to wszystko idealnie zaplanowałam.
W lusterku zauważyłam 2 pozostałych przeciwników. Ostatni z nich zarył w kolumnę. Jak przykro...
Kolejne wjazdy na górę nie były takie trudne. Chociaż prawie mnie wyprzedzili. Miałam szczęście, że zaraz było kolejny zakręt.
Przed ostatni poziom był najtrudniejszy. Były tam samochody i kolumny. Kręciłam ósemki na ręcznym. Omal nie wjechał, któryś z nich we mnie. w lusterku było widać, iż 2 z nich wpierdoliło się w siebie. Nie wyglądało to przyjemnie.
Ostatni wjazd pokonałam sama. Nie wiem gdzie podział się ostatni z nich, ale mi to nie przeszkadzało.
Wygrałam 6 tysięcy, więc na razie będziemy mieli za co żyć z Harrym.







~*~

PRZEPRASZAM!
Minął tydzień, a ja Wam wstawiam takie gówno ._. Nie ma w nim za dużo akcji ani nic w ten deseń. Nie miałam pomysłu na niego, przyznam się bez bicia.
Ale za to w następnych rozdziałam będzie się działo! 
ALE! Mam teraz multum nauki, więc idk kiedy dodam nowy. 
Chociaż mam dla Was propozycję...
Jak będzie 20 komentarzy to postaram się dodam 2 rozdziały w których nie będzie nudno. :)

sobota, 7 marca 2015

13. Get the fuck out of here!

Dni mijały, a my byliśmy w dupie. Nic nie wiedzieliśmy oprócz tych informacji od Toma. W ogóle nam się przypomniało, że nadal mieliśmy jego ciało w piwnicy dopiero wtedy, gdy zaczęło niemiłosiernie śmierdzieć. Niestety padło na Harry'ego i on musiał pozbyć się go.Całe dnie spędzałam na kanapie, pod kołdrą z laptopem i bronią pod poduszką. Wyszukiwałam, sprawdzałam i nadal na nic się nie natknęłam. Harry od czasu do czasu śledził Sama, ale on nigdy nie jechał w to samo miejsce drugi raz.
Myślimy, że chodzi o jakieś narkotyki. Bo to by miało sens. Nie jedzie drugi raz w to sam miejsce, żeby nie wpaść w łapska psów.
Nigdy zabicie drugiego człowieka nie zajęło mi tyle czasu. Najwyżej było to 5 dni, a nie kolejny tydzień.
Nie wiem gdzie jest Styles, ale słyszę jego kroki po całym domu, więc na pewno nigdzie nie wyszedł. Oglądam na swoim laptopie kolejną część filmu Fast&Furious.
Uwielbiam ten film. Jest w nim dużo akcji i samochodów.
To, że sama się ścigam nie oznacza, że nie mogę oglądać takich filmów... Moim zdaniem powinno być więcej takich. W tych wyścigach wszyscy widzą tylko złą stronę i każdy uważa, że gdyby nie gołe laski to by tego nie było.W tym nie chodzi tylko żeby pościgać się, zaliczyć i pojechać do domu. Nie. Tu chodzi o wolność. Nie ma tu zasad, nikt nie czuje się ograniczony.
Chcesz się ruchać po kątach? Proszę bardzo! Może jeszcze ktoś się przyłączy.
Chcesz się ścigać? Nie widzę przeszkody.
Chcesz ubierać się jak dziwka? Ależ nie ma przeszkody! Dla mężczyzn to jeszcze lepiej!
A najważniejsze: tu nie ma gangów, tu są rodziny. My z Chrisem i paroma innymi osobami tworzymy swoją własną rodzinę. Pewnie tak samo ma Harry z jego kumplami.
Nie wiem co w tym złego. No rozumiem - przekraczamy prędkość, ale robimy to w nocy, gdy nikogo nie ma.
Nie wiem dlaczego ludzie chcą nas posłać za kratki. Ja wiem, że niektórzy na to zasługują, ale nie wszyscy.
To jest chore. My wcale nie jesteśmy tacy źli. My po prostu próbujemy czegoś nowego. Czegoś czego nie da się zrobić legalnie. Owoc zakazany smakuje najlepiej.
W pewnym momencie w domu wszystko zgasło.
Ktoś wyłączył prąd.
- Harry! Nie baw się kablami! - krzyknęłam.
Odstawiłam laptopa na bok i wstałam. W ciągu kilku sekund obok mnie pojawił się Harry.
- Nie bawię się. - powiedział poważnie.
Cholera, co jest?
- Zaczekaj tu. - wyciągnął broń zza paska spodni. - Nie ruszaj się stąd. - i wyszedł przez tyle drzwi.
Siedziałam niespokojnie.
Co to miało znaczyć?
Zaczekaj tu. Nie ruszaj się stąd.
Nie jestem pierdolonym dzieckiem i umiem o siebie zadbać.
Wyjęłam spluwę spod poduszki i wyszłam na zewnątrz, gdy usłyszałam krzyki. Przy skrzynce z tymi całymi kablami od domu stał Harry i... Sam? Co on tu kurwa robi!?
Korzystając z sytuacji, że mnie nie zauważyli skryłam się za drzewem.
- Wypierdalaj stąd. - warknął Styles.
O'Brian wymierzył w niego bronią.
- Nie ładnie tak. - uśmiechnął się ironicznie.
Denerwował mnie ten człowiek. Nie to mało powiedziane, wkurwiał mnie samą swoją obecnością.
Za nim stało 2 innych gości. Czarni, wielcy i napakowani. Ochroniarze? Jak przykro, że sam nie umie zadbać o swoją dupę.
- Powiedziałem wypierdalaj za nim rozpierdole ten twój łeb! - krzyknął ponownie Hazz. Był na prawdę wkurwiony.
Załadowałam swoją broń i wychyliłam się lekko zza pnia. Wystrzeliłam w głowę jednego z jego osiłków. Sam też strzelił, ale nie w głowę, ale w ramię Harry'ego. Drugi z jego 'opiekunek' wyjął broń. W tym momencie zauważyli mnie. Kutas uśmiechnął się.
- To ty jesteś Rose, prawda? - uśmieszek nie schodził z jego twarzy.
- Czego chcesz? - warknęłam i wycelowałam w niego.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka twarda. Słyszałem o Tobie wiele rzeczy. - podszedł bliżej.
Harry stał z tyłu i trzymał się za obolałe miejsce. Widać, że bardzo go bolało. Musiałam liczyć na siebie.
- Wypierdalaj. Nie wiesz, że gdy dziewczyna do Ciebie celuje, to kurwa najwyższy czas uciekać? - przymrużyłam oczy.
Zaraz zastrzelę jego drugiego ochroniarza... Ten ćwok patrzy mi się na cycki!
Widać było, że Sam nie wierzy mi, że mogę go zastrzelić, dlatego strzeliłam pod jego nogi. Jak cipa odskoczył i wycofał się wraz z tym czarnym. Aha?
Podeszłam do Harry'ego i zaciągnęłam go do łazienki. Kazałam mu zdjąć bluzkę i usiąść na toalecie. Wyjęłam pesetę i apteczkę, i zaczęłam w skupieniu wyciągać kulę z ramienia chłopaka.
Starałam się i to bardzo, ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam nie gapić się od czasu do czasu na jego klatę. Po prostu... Nie wiem czemu. Nigdy tak nie reagowałam na chłopaka bez koszulki, a tu... Wystarczy, że on ją zdejmie i już.
Po skończeniu chłopak przyciągnął mnie na swoje kolana i powiedział:
- Dziękuję. - po czym wpił się w moje usta.
Pocałunek był namiętny i pełen pożądania. Nasze języki walczyły o dominację, a ręce błądziły po naszych ciałach.
Wiem do czego to prowadzi...

~*~

Obiecałam? Obiecałam.
Jest? Jest.
Mam nadzieję, że podoba się Wam ^^ Chyba domyślacie się co będzie w następnym rozdziale...
Kocham czytać Wasze komentarze. Zawsze się staram dodawać w rozdziałach takie sceny jakie lubicie, więc piszcie co chcecie :) Idk, może to być nawet zwykły pocałunek czy kłótnia ;)

Liczę na komentarze 




piątek, 6 marca 2015

12. Sorry boys.

Nie wiem czemu to zrobiłam. Nie wiem czemu MY to zrobiliśmy.
Nie wiem dlaczego do tego dopuściłam.
To chore.
Siedzę u siebie w pokoju na łóżku i trzymam laptopa na kolanach. Opracowuję plan dostania się do kryjówki Sama. Okna na pewno mają kraty, więc to wypada. Drzwiami też raczej się nie dostaniemy, chyba że chcemy zrobić to z hukiem, ale musielibyśmy być dobrze uzbrojeni. Trzeba były było pojechać i pooglądać, bo ja sama tego dokładnie nie zrobiłam. Ba - ja nic nie zobaczyłam prawie oprócz tej wielkiej hali.
Chyba jestem sama w domu bo dźwięki z dołu ucichły. To nawet i lepiej. Cisza i spokój dobrze na mnie działają.
Pomimo wszystko... nie mogłam przestać myśleć o ty co się stało. Nigdy tak nie miałam.
Czy coś czułam? Trochę.
Byłam zła na siebie na to? Nie.
Czy było mi dobrze? I to cholernie.
Więc... Czemu czuję się smutno? To był tylko seks bez uczuć. Nie powinnam odczuwać smutku.
Tak jestem smutna i za Chiny nie wiem dlaczego. Nie mogę nic do niego czuć. To nie jest realne. My nawet nie jesteśmy przyjaciółmi! To, że Adam posłał nas tutaj, nie oznacza, że musimy się przyjaźnić i Bóg wie co jeszcze!

E! Martin! Prrry! Spokojnie, waruj.

Zadzwonię do Amelii. Powinnam się wtedy uspokoić.
Wiem, że strefa czasowa i bla bla bla, ale stęskniłam się trochę. 17 godzin różnicy to nie tak dużo....

***

- Same chujstwo... - mruknęłam przełączając kanał.
Nie wiem gdzie on do kurwy jest. Jeżeli coś mu się stało... Dostanie jeszcze bardziej. Jest godzina 1:09, a tak jak wyszedł - tak go nie ma.
Siedzę na kanapie i oglądam jakieś głupie programy. Nie mając nic fajnego tutaj. W końcu poszłam do swojego pokoju i wyjęłam płyty z filmami. Zeszłam z nimi na dół i włożyłam losową płytę do DVD.
Po obejrzeniu 3 filmu mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie pojawił się napis 'Harry'. To on żyje? Odebrałam i od razu usłyszałam głośną muzykę.
- Halo? - odezwałam się.
- Rose! Jak miło Cię słyszeć, piękna.... Przyjedziesz po mnie na swoim jednorożcu? - powiedział Harry pijackim głosem.
To on jest w klubie i dobrze się bawi?
Och...
Ale... Jakim jednorożcu?
- Jesteś pijany w trzy dupy, Styles. Mogę to nawet wywnioskować przez jebany telefon. - westchnęłam.
- No i? A ty nadal piękna. - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami na jego komentarz. Jutro z nim pogadam.
- Gdzie jesteś?
- Najbliższy bar. - zachichotał i rozłączył się.
Wyłączyłam telewizor i poszłam na górę przebrać się z piżamy. Wzięłam pierwsze lepsze jeansy i jakiś top, a na wszelki wypadek broń. No co? Muszę czuć się bezpiecznie!
 Ubrałam się szybko i poszłam do garażu, wcześniej zamykając tylne i frontowe drzwi. Wsiadłam do Nissana i odjechałam. Najbliższy bar był... Nie najbliżej, ale że nie było ruchu dotarłam tam po 5 minutach. Nie żebym łamała jakieś przepisy... Tylko przejechałam parę razy na czerwonym świetle i przekroczyłam prędkość. To nic...
Zaparkowałam na parkingu dla klientów i wysiadłam. Już na wejściu jeden dostał ode mnie w pysk, gdy złapał mnie za tyłek. Kutas.
Odnalazłam Harry'ego w jakimś koncie. Siedział z paroma gościami i pił piwo ledwie trafiając do ust. Jak dziecko... Nie znam umiaru. Podeszłam do nich i powiedziałam:
- Sorka chłopaki, ale zgarniam loczka.
Wszyscy na mnie popatrzyli, a Harry wstał. A raczej próbował. Pomogłam mu i przyciągnęłam go do samochodu. Szczęście, że umiał się sam zapiąć.
Usiadłam za kierownicą i ruszyłam, a Hazz zaczął coś śpiewać.
- *Better than words
But more than feeling 
Crazy in love
Dancing on the celing!
Zaczęłam chichotać.
Ale swoją drogą ma całkiem ładny głos.
Zatrzymałam się na czerwonym świetle. Teraz czas na spokojną jazdę... Tak, umiem tak.  W pewnej chwili zaczął padać deszcz.  Najpierw spokojnie, a potem tak mocno, że jazda była bardzo niebezpieczna.
Zaryzykowałam i pojechałam dalej. Wycieraczki pracowały na najwyższych obrotach, a ja i tak nic nie widziałam. Zrezygnowana zjechałam na bok.
Nie mam bladego pojęcia gdzie jesteśmy, a ciągły śpiew Harry'ego mi nie pomaga.
- I never feared death or dying
I only fear never trying
I am whatever I am
Only God can judge me now**
Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego. 'Tańczył' na swoim siedzeniu. Śmieszne to wyglądało. W ogóle nie przypominał siebie.

***

Do domu dojechaliśmy baaardzo powoli. Bo 50km/h to nic. 50 km/h to ja jeżdżę po osiedlu, co mnie wkurwia. Tak samo niezdecydowani kierowcy.
Co zrobić na śniadanie? Loczek jeszcze śpi, a ja jestem głodna i nie mam zamiaru czekać na niego. Mimo, że nie jestem najlepszą kucharką, to coś umiem ugotować.
Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej jajka i bekon. Jajecznica na bekonie zawsze dobra, no nie?
Zrobienie sobie śniadania zajęło mi 15 minut i na szczęście nic nie przypaliłam. Święto.
W czasie kiedy ja jadłam, do kuchni wszedł Harry. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że ma ogromnego kaca. Wziął 2 litrową butelkę wody i zaczął pić, a ja, jako dobra kobieta, wstałam i podałam mu proszki, które wyjęłam z szafki.
- Dzięki... - mruknął i wziął je ode mnie.


* One Direction - Better Than Words
**Wiz Khalifa feat. 2 Chainz - We own it


~*~

Wow... Najdłuższy rozdział ever! xd
Mało akcji, w sumie nic ciekawego... Ale za nie długo zacznie się dziać 24/7! Tylko trochę cierpliwości :3
Dziękuje za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Jesteście niesamowici <3
Wiec tak...

Jeżeli KAŻDY kto przeczytał rozdział zostawi po sobie komentarz to jutro wstawiam nowy rozdział takiej samej długość! 

Tak sprawiedliwie :) Nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą i motywują do dalszej pracy <3

niedziela, 1 marca 2015

11. Fuck me.

Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich!  

Poszłam do swojego pokoju przebrać się.
Harry powiedział, że zrobi nam coś do jedzenia. Błagam, żeby to było jadalne. Znając kuchnię mężczyzn... Ja po prostu ie chcę wylądować w szpitalu. Tylko to.
Wzięłam swoje dresy, które leżały na podłodze i koszulkę Harry'ego, w której spałam. Nie oddam mu jej. Nie ma mowy.
Przebrałam się i zdjęłam ten niewygodny biustonosz.
Nigdy nie było zwolenniczką tego cholerstwa. Zawsze uwierają. Ale przynajmniej piersi ładnie wyglądają...
Ogarnęłam jeszcze lekko pokój i zeszłam na dół.
Styles latał po kuchni. W ogóle nie zauważył mnie. Stałam tam oparta o ścianę i przyglądałam się mu. Cholera, on jest taki seksowny!
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam sobie myśleć jak to by było z nim w związku. Wiem, pojebane, ale nikt nie powiedział, że ja jestem do końca normalna.
Ciekawe jak by się zachowywał przy oglądaniu filmów - romantycznych czy też horrorów. Jak by się zachował gdyby ktoś by mi się przyglądał. Byłby zazdrosny?
- Lubię kiedy dziewczyny noszą moje ciuchy. - wyrwał mnie z rozmyśleń zachrypnięty głos Harry'ego.
Spojrzałam w jego oczy. Zauważyłam w nich... pożądanie? Tak, chyba to.
- Teraz ta bluzka jest moja. - założyłam ręce na moich piersiach.
Chłopak przybliżył się do mnie i wychrypiał w moje ucho.
- Tak czy siak, wyglądasz seksownie w tym.
Poczułam jak miękną mi kolana.
- Z chęcią bym ją zdarł z Ciebie. Nie masz nic pod tym, prawda? - dodał po chwili.
Pokiwałam powoli głową.
Czułam się... dziwnie. Nie byłam sobą. Nie byłam tą wyszczekaną i pewną siebie Rose. W tamtej chwili byłam małą dziewczynką niewiedzącą co zrobić. Stałam tam jak patyk, a z chwili na chwilę byłam co raz bardziej podniecona.
Tak bardzo chcę go. To pokręcone, ale pragnę go. Chce go w sobie poczuć. Jestem tak cholernie podniecona, a jego sprośnie słowa wcale mi nie pomagają by pozbyć się tego uczucia.
- O czym myślisz, Rosie? Powiedz mi.
Nasze wargi były milimetry od siebie. wystarczyło by jedno z nas lekko poruszyło głową do przodu, a by się złączyły.
O czym myślę?
Myślę o tym, że chcę, żeby mnie pieprzył.
- Pieprzy mnie. - wyszeptałam.
Taka odpowiedź chyba go zadowoliła, bo uśmiechnął się i pocałował mnie. Pocałunki były zachłanne. Nasze języki walczyły o dominację, ale ostatecznie on wygrał. W momencie, gdy odsunął się ode mnie byłam lekko zażenowana, bo pomyślałam, że zrobiłam z siebie idiotkę przez swoje chwilowe fantazje. Ale on tylko podszedł do kuchenki i wyłączył gaz, na którym robił na jajecznicę, jak zdołałam zobaczyć. Następnie ponownie mnie pocałował i podniósł. Zaniósł mnie na kanapę i położył na niej nie odrywając się ode mnie.
- Biodra do góry. - powiedział między pocałunkami.
Wykonałam jego polecenie i uniosłam je w górę, pozwalając mu by zdjął moje spodnie. Po chwili obydwoje byliśmy całkowicie nadzy. Harry przeniósł swoje usta na moje piersi. Pieścił lewą pocałunkami, a potem zaczął ssać sutek, przez co wydawałam z siebie niekontrolowane jęki. Tak samo zrobił z prawą. Potem schodził co raz niżej, aż dotarł do mojej kobiecości. Przejechał po niej językiem, przez co po raz kolejny jęknęłam.
- Powiedz mi czego chcesz. - zażądał.
Nie odezwałam się przez co klepnął moją cipkę.
- Mów! - krzyknął.
- Chcę... Chcę żebyś mnie zasmakował. - jęknęłam, przez przyjemny ból w moich dolnych partiach.
Harry zaczął muskać moją łechtaczkę. Czułam ciepło budujące się w moim podbrzuszu. Gdy myślałam, że oszaleję, to on dołączy jeszcze swój język.
- Harry... Ja zaraz... dojdę... - odezwałam się, gdy by byłam blisko.
Po tych słowach Hazz zaprzestał swoich ruchów, a ja miałam ochotę do zabić.
- Jesteś na tabletkach? - zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową, a on wbij się we mnie. Był we mnie cały. Dał mi chwilę, abym przyzwyczaiła się do jego rozmiarów (a był ogromny, uwierzcie), a potem zaczął się szybko poruszać. Pokój wypełniły nasze jęki i imiona. Kiedy zamykałam oczy z przyjemności kazał mi je otwierać. Pojedyncze kropelki potu spływały po jego twarzy, a niesforne loki opadały mu na czoło. Gdy zauważyłam, że robi się co raz bardziej zmęczony, zaczęłam mu pomagać poruszając swoimi biodrami. Po paru sekundach oboje doszliśmy.

~*~

Tego chyba nikt się nie spodziewał, hę? :D
Szczerze to ja też xd Pisałam tak o i nagle... wylądowali na kanapie XD
Rozdział taki krótki, ale... Ale jest przynajmniej +18 xd 
Idk czy dobrze ta scena wyszła :/ nie mam jakiegoś talentu do takich rzeczy ahaha xd
Dziękuje za wszystkie komentarze! Nawet nie wiecie jaką motywację mi dają <3


13 kom = NEXT