wtorek, 20 stycznia 2015

3. My name is Amelia.

Do domu wróciłam o 3 nad ranem.
Zdjęłam buty i rzuciłem je w kąt salonu, a kluczyki położyłam na biurku. Jedyne co teraz potrzebuję to gorąca kąpiel.Pokierowałam się do łazienki. Napuściłam do wanny gorącej wody. Rozebrałam się i weszłam do niej.
Z tego Harry'ego będzie na prawdę niezły przeciwnik. Nie dość, że jest przystojny to jeszcze on umie prowadzić samochód, jak prawdziwy facet. Na prawdę. Jako jedyny mi zaimponował. Inni w trakcie wyścigu byli ode mnie oddalenie nawet o kilometr. Znudziło mi się już wygrywanie. Potrzebuję jakiegoś rywala, a Harry nadaje się na niego.
Chwyciłam żel i zaczęłam myć się.


***

- Kogo tu niesie. - mruknęłam sama do siebie.
Obudziło mnie walenie w drzwi frontowe. Ludzie! Jest 13 po południu w sobotę! O tej godzinie jeszcze się śpi!
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Chrisa.
- Czego? - warknęłam. - Tu się śpi!
- Ciebie też miło jest widzieć, Rose. - parsknął i wszedł do środka.
Przewróciłam i zamknęłam za nim drzwi. Poszliśmy do salonu, a on wziął mojego laptopa i zaczął coś robić. Czasami mnie na prawdę denerwuje.
- Co robisz? - westchnęłam.
Nie odpowiedział i tylko klikał dalej. Spojrzałam na ekran laptopa i widniało tam imię i nazwisko: HARRY EDWARD STYLES. Chris zauważył, że z zaciekawieniem wpatrywałam się w to co aktualnie robi, więc zaczął mówić:
- Dzisiaj sprawdziłem sobie tego Stylesa i... Na prawdę jest dobry. Spójrz. - obrócił urządzenie w moja stronę.
Harry Styles od dawna poszukiwany. Londyńska policja szuka go od kilku miesięcy. Na swoim koncie ma 3 morderstwa, utrudnianie śledztw i nielegalne wyścigi.
- Morderstwa? - popatrzyłam Chrisa.
Skinął głową.

***

- Kurwa. - syknęłam.
Mam całe pocięte ręce od tego cholernego silnika.
Nie mam bladego pojęcia co stało się z nim. Pojechałam do sklepu i... I coś się zjebało.
Napisałam SMS'a do Chrisa, czy ma klucze do warsztatu, a jak na razie nic nie odpisał. Musiałabym wjechać na podnośnik, ale skąd ja go wezmę teraz, skoro jestem pod moim blokiem?
- Zostaw mnie! - usłyszałam.
Zamknęłam maskę i postanowiłam do sprawdzić.
Ruszyłam w kierunku jakiejś klatki schodowej skąd dochodziły dźwięki. Weszłam i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ten dupek, który cały czas mnie zaczepia. Bez zastanowienia wyciągnęłam pistolet zza paska moich spodni.
Chłopak trzymał jakąś dziewczyną. Zgaduje, że byłą w moim wieku. Jej blond włosy opadały kaskadami na ramiona, a na twarzy miała wymalowany strach.
- Puść ją, Johnson* - warknęłam.
Popatrzył na mnie i powiedział:
- Bo?
Odzabezpieczyłam spluwę i strzeliłam mu w ramię. Dziewczyna pisnęła tak, że zabolały mnie uszy. Jake puścił ją. Blondynka pobiegła do mnie.
- Chodź. - wyszłam z nią.
Poszłyśmy do mnie do mieszkania. Usiadłyśmy na kanapie, a ona rozpłakała się. Przeciągnęłam ją do siebie i przytuliłam.
- Nie płacz. - pocieszałam ją.
Gdy uspokoiła się zapytałam ją czy te kutas coś jej zrobił, ale odpowiedziała, że nie.
- Tak w ogóle jestem Amelia. - uśmiechnęła się słabo.
- Ja Emily. - odwzajemniłam ten gest.


~*~

Mało akcji, wiem ;_; Spieprzyłam, ugh...
No ale jest :) 
Liczę na Wasze komentarze <3

* Jake Johnson - tak postanowiłam nazwać chłopaka, który zaczepia Rose :)

5 komentarzy: