W niedzielę wraz z Chrisem i Amelią wyjechaliśmy w długą podróż. Przeprowadzaliśmy się do Miami. Nie chciałam być blisko Stylesa, dlatego wybraliśmy akurat te miejsce.
Adam nie był zbyt zadowolony tym, że wyjeżdżam, ale powiedziałam mu, że jak tylko będę mieć czas to odwiedzę go na dłuższy czas.Mieszkania w L.A. nie miałam zamiaru sprzedawać, więc będę miała się gdzie zatrzymać.
Nie chciałam żyć jego odrzuceniem, więc... po prostu starałam się o nim zapomnieć. Płakałam w nocy przez niego.
Miłość cholernie boli.
Postanowiłam, że na prawdę z tym skończę. Żyję jak wcześniej. Imprezuję, ścigam się i uprawiam seks bez zobowiązań.
Teraz każdy jest szczęśliwy.
Dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną przez te wszystkie miesiące i wytrzymywali z moimi rozdziałami, które nie pojawiały się często hah. Kocham Was ludzie <3
Liczę na Wasze komentarze tutaj, jak i pod prologiem drugiej części :)
Nie wierzyłam własnym oczom. On patrzył na mnie swoimi zielonymi tęczówkami z leniwym uśmiechem na twarzy.
- Harry... - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Wstałam i delikatnie go przytuliłam nie chcą sprawić mu bólu.
- Nic ci nie jest? - zapytałam po chwili. - Nic cię nie boli? Jezu, muszę powiadomić lekarza!
Odsunęłam się od niego, gdy usłyszałam chichot.
- Rose, spokojnie. Czuję się dobrze - zapewnił mnie.
Nie wystarczyło mi to. Musiałam się dowiedzieć czy aby na pewno nic mu nie jest, dlatego poszłam bo doktora, wcześniej rzucając mu, żeby nigdzie się nie ruszał, na co mi odpowiedział, że nawet jakby chciał to nie może. Wywróciłam oczami i szybkim krokiem poszłam do gabinetu doktora Thomaza.
- Harry się obudził! - krzyknęłam na wejściu.
Mężczyzna podniósł swój wzrok znad papierów i spojrzał na mnie. Nic nie mówiąc wziął kartę Harry'ego i jakieś swoje przyrządy. Wstał i wyszedł z gabinetu, wcześniej przytrzymując mi drzwi, abym pierwsza opuściła pomieszczenie.
***
- Wydaje mi się, panie Styles, że jest pan w pewien sposób zdrowy i zregenerowany, ale da pewności trzy dni przytrzymam pana - lekarz zakończył swoją diagnozę.
Trzymałam się z daleka. Byłam tylko obserwatorem. Usłyszałam co chciałam, więc byłam zadowolona.
- Do widzenia - mężczyzna się pożegnał i wyszedł.
Patrzyłam tępo w okno przed sobą. Na dworze była straszna ulewa.
- Rose... - zaczął.
Nie spojrzałam na niego. Rzuciłam tylko krótkie 'yhm', aby wiedział, że go słucham.
- Słyszałem jak... jak mówiłaś do mnie. Od pierwszego dnia. Pamiętam nawet jak wrzeszczałaś na Zayna w samochodzie - parsknął śmiechem. - Czułem jakbym był tylko obecny tam duchem. Słyszałem twój płacz. Słyszałem jak wychodzisz z sali. Tak samo słyszałem jak kłóciłaś się z pielęgniarkami.
Dla mnie było to niemożliwe. Facet, który leżał w śpiączce wszystko słyszał.
- Czyli jak powiedziałam do Ciebie, że... - ucięłam.
- Tak. I też mam coś ci do powiedzenia... - usiadł. - Jesteś piękna, Rose. Mądra i potrafisz sobie poradzić w każdej sytuacji, ale... Ja się nie nadaję. Jesteś dla mnie bardzo bliska, ale ja nie wiem co do ciebie czuję. Raczej to nie jest miłość.
Tymi słowami zabij mnie.
Nie wiedziałam co mam robić.
Po prostu siedział tam i płakałam.
Harry coś do mnie mówił, ale ja nie słuchałam. Byłam załamana.Moje uczucie były mieszane. Raz smutek, raz złość.
W końcu się pozbierałam i wyszłam. Opuściłam budynek szpitala. Nie zważając na deszcz, ruszyłam w kierunku domu. W między czasie zadzwoniłam do Adama, mówiąc mu, iż wracam. Tak samo zrobiłam dzwoniąc do Chrisa. Oboje byli zdziwieni, ale nie pytali.
Gdy weszłam do środka zobaczyłam chłopaków. Byli zdziwieni czemu tu jestem. Pytali czy wszytko okej. Nie odpowiadałam tylko powiedziałam:
- Skurwiel się obudził.
Następnie poszłam górę się pakować. Gdy przeszłam obok seks-pokoiku uśmiechnęłam się.
Nadal się nie dowiedział kto tu mieszkał.
Ale teraz to i tak nie istotne. Za 13 godzin mam statek. Nie mam zamiaru tutaj spać. Wpakowałam swoje rzeczy do Nissana. Nie wiedziałam jak on się tutaj znalazł, ponieważ zostawiłam go obok boiska do koszykówki, gdy mnie porywali.
Wsiadłam do samochodu i zostawiłam to wszystko za sobą.
~*~
Pomyślałam, że jednak wstawię, chociaż nie było 15 komentarzy. Uznałam, że należy się Wam po takiej przerwie :)
Kto się spodziewał takiego obrotu spraw?
Chcę powiedzieć, że został TYLKO epilog i koniec pierwszej części :) Nie wiem kiedy zacznę drugą część ale mam do Was pytanie....
Kiedyś na innym koncie pisałam ff z Harrym też o samochodach, ale było inne niż te. Chcę do tego wrócić, ale nie wiem czy by ktoś to czytał :)
Tutaj macie stary zwiastun ;)
Link macie tutaj - Speedvile Zaczęłabym pisać wszystko od nowa ( mam na myśli rozdziały ) Liczę na Wasze komentarze co do rozdziału! :)
Siedziałam przy nim cały czas. Nie odchodziłam od niego praktycznie. Chciałam być pierwszą osobą którą zobaczy po obudzeniu się.
Było mi ciężko. Bardzo chciałam żeby obudził się właśnie w tym momencie, ale to nie było możliwe. Lekarze nie mówili nic takiego, co było by przełomem.
Raz dziennie przyjeżdżają chłopaki i sprawdzają co tu się dzieje. Poznałam ich lepiej podczas tego tygodniowego czatowania przy Harrym. Niall był tym, który najbardziej się przejmuje. Jego niebieskie oczy cały czas wyrażały smutek. Louis, Liam i Zayn mówili, że z tego wyjdzie, bo nie raz byłą taka sytuacja, gdzie lądował w szpitalu i wychodził po pięciu dniach.
Ale te pięć dni mnie martwiły. Mijał dzień siódmy, a u niego nie było widać poprawy. Leżał bezruchomo.
Wybiła godzina 21, więc wzięłam swoje rzecz i wyszłam przed salę. Personel szpitala nie pozwalał mi nocować na krześle obok jego łóżka, dlatego wszystkie noce spędzam na korytarzu.
Usiadłam plastikowym krześle pomiędzy jakąś kobietą, a otyłym mężczyzną. Przeczesałam włosy lewą dłonią i rozmyślałam dlaczego tak na prawdę tutaj jestem i tak bardzo się martwię.
Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że mogę go stracić. To nie wchodziło w grę. Chciałam żeby był ze mną cały czas.
Nie wiedziałam co się ze mną działo. Byłam zagubiona i nie wiedziałam co mam już myśleć. Potrzebowałam jakiejś wskazówki od Boga. Chciałam, żeby pomógł mi się odnaleźć w tej sytuacji.
Z nadzieją na lepszy dzień zasnęłam.
~*~
Leżałam na polanie wraz z Harrym. Słońce ogrzewało nasze ciała. Swoją głowę miałam ułożoną na jego lewej piersi, a chłopak bawił się moimi rozpuszczonymi włosami. Wokół nas panowała idealna cisza. Ptaki latały na niebie i nikt nic nie chciał od nas. Idealne miejsce. Byłam bardziej niż zadowolona z faktu, iż jesteśmy tu sami. Mogłam nic nie robić, tylko rozkoszować się zapachem Harry'ego, który był powalający. - Rose - mruknął. - Shh... - zamknęłam oczy. - Ale... Spojrzałam na niego. Na twarzy miał wymalowany słodki uśmiech. - Co 'ale'? - Kocham cię - pocałował mnie. - Ja ciebie też, Loczku.
~*~
Obudziłam się w takiej samej pozycji w jakiej zasnęłam, czyli z głową opartą o ścianę.
Wiedziałam co oznaczał mój sen. Była to moja odpowiedz.
Kocham go i nie chcę go stracić. To uczucie szybko przyszło i raczej szybko nie odejdzie. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na szybkę, która ukazywała salę Harry'ego. Leżał tam spokojnie. Ale coś mi nie pasowało. Jedna z jego rąk byłą inaczej ułożona. Wstałam z krzesełka i weszłam do sali. Usiadłam obok szpitalnego łóżka i szepnęłam:
- Kocham cię, proszę, zostań ze mną.
W tamtym momencie otworzył oczy.
~*~
Drama timeeee
Huhuuuu Rose się zakochała :D
Przepraszam, że tak późno ale wczoraj wróciłam z wakacji i dopiero teraz zaczęłam pisać rozdział :') Mam nadzieję, że zrozumiecie :))))
JEŻELI BĘDZIE 15 KOM WSTAWIAM NASTĘPNY JUŻ GOTOWY :)))